Open top menu
1/26/2014
no image

Ostatnie dni zarówno te w sieci, jak i w realnym życiu pokazały mi po raz kolejny, że w świecie przepełnionym idiotami, by przetrwać trzeba mieć naprawdę kawał twardej dupy. Kawał dupy to mam niewątpliwie, ale jak się okazało nie na tyle twardej, by pewnym sytuacjom podołać. Odkąd pamiętam, byłam osobą, która niesamowicie irytowała się biorąc udział w jakichkolwiek dyskusjach czy to w gimnazjum, liceum czy teraz na studiach. I irytacja owa nie powstawała z powodu czyjegoś odmiennego zdania. A tego co zaobserwowałam. A jest to fakt, iż ludzie niestety nie umieją zbytnio argumentować swojego zdania, a pojęcie 'konstruktywna krytyka' jest im niestety nie znane. I niestety, ale jakakolwiek rozmowa z takimi osobami nie będzie nigdy miała najmniejszego sensu. Jednak każdy doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że rozmowa z idiotą albo odbiera nam głos, albo dziwi i irytuje do takiego stopnia, że sami zaczynami zniżać się do poziomu naszego 'rozmówcy'. Taka rozmowa zazwyczaj przypomina nam zapasy ze świnią w błocie. Po kilku minutach jej trwania, zauważamy, że świni się to podoba. Próba dyskusji z ową świnią nie powiedzie się nigdy. Osoba mądrzejsza zauważając po jakimś czasie, że jej rozmówcy ewidentnie doskwiera brak mózgu i odpuści. W innym wypadku dyskusja zapewne nie miałaby końca. A po owym odpuszczeniu, zwycięzcą fałszywie czuje się świnia. Triumfuje, że wygryzła przeciwnika i, że go "pokonała".
A w tym całym swoim triumfie, nigdy nie zauważy, że jak idiotą się człowiek urodził to zapewne idiotą zostanie.

Co do mojego stanowiska w dyskusjach. Bardzo często brzmi ono "Szanuję twoje zdanie, ale mam je w dupie". Dlaczego? Otóż dlatego. Że jest różnica między zdaniem :
"Tak te kwiaty, które masz są ładne, ale ja osobiście bym ich nie kupiła, ponieważ strasznie śmierdzą" , a zdaniem:  " Tak te kwiaty są ładne, ale NIE POWINNAŚ ich kupować. Słyszałam, że tak śmierdzą , że nie da się wytrzymać, a ty chcesz je trzymać przy swoim dziecku?! W życiu bym czegoś takiego nie zrobiła".
Na zdanie pierwsze odpowiem : " Co ty gadasz? No cóż jakoś przetrwam ten smród, ale dzięki za info" ; na drugie odpowiem zapewne z ironią, że kupuję je specjalnie, żeby dziecko z powodu niesamowitego natężenia smrodu spało 24 na dobę. Albo delikatnie pouczając, że co ja powinnam to już sama wiem najlepiej.

Co się zazwyczaj dzieje, kiedy udzielamy takiej odpowiedzi na zdanie nr 2? Zostajemy uznani za chamskich, niewychowanych i takich, którzy nie akceptują tego, że ktoś może mieć inne zdanie.
Jednak przy odrobinie szczęścia w dyskusji możemy natrafić właśnie na rozmówcę, który wyraża swoje zdanie, ale nam go nie narzuca. Wyraża swoją opinię, mówiąc, że coś mu nie pasuje, ale nie broni tego robić innym. I przede wszystkim: wyraża to wszystko w sposób kulturalny. Nie z milionem wykrzykników i wyrazów naładowanych agresją, które sugerują, że jednak NIE POWINNAŚ - mimo, że te zwroty nie zostaną użyte. A mianowicie chodzi mi o  jeszcze inny przykład zdania : " Ja bym nie kupiła takich kwiatów nigdy w życiu. Nie pozwoliłabym na taką bezmyślność, żeby moje dzieci się truły i dusiły przez ten toksyczny smród, ale każdy robi jak uważa". I tutaj idiota zapewne na twoją ironię odpowie oburzeniem, że przecież w żadnej części zdania Cię nie skrytykował i nie narzucił Ci jak masz postępować.
A kto normalny, ten widzi aż bijący od tego zdania zarzut "Jesteś bezmyślną matką, jak możesz".

Cóż. Świata nie naprawimy, idiotów nie wyeliminujemy. Ale może chociaż zaczniemy zauważać, że czasem nawet JEDNO SŁOWO , całkowicie zmienia sens całej naszej wypowiedzi.
Zobacz więcej
1/24/2014
Życie czasem płata figle.




Jesteśmy szczęśliwi. Miłość sprawia, że latamy. Ciąża sprawia, że każdy dzień jest wyjątkowy i przybliża nas do porodu. Wstajemy rano z uśmiechem, robimy herbatę, jemy śniadanie. I nikt z nas nie martwi się na zapas, że zaraz, dosłownie za moment, wszystko może się najzwyczajniej w świecie spieprzyć. Wystarczy jeden moment. Wystarczy jedna chwila. Trawa przestaje być zielona, a niebo nie jest już błękitne. Nad głowami są tylko czarne chmury, z których pada okrutny grad. Tak okrutny, że rani nasze ciała. Jeden telefon i wizja świetlanej przyszłości rozpada się na drobne kawałki.
Zobacz więcej
1/23/2014
12 kilogramów piękna więcej.

Odkąd pamiętam nie rozumiałam zachwytu innych kobiet, nad okładkami gazet, na których pojawiały się gwiazdy w ciąży. Wiecznie słyszałam :  "Ja wyglądałam jak słoń, a ona taka piękna" ; "Ciąża jej tak służy, ja to z domu nie wychodzę, żeby nie straszyć" . Myślałam sobie "Co jest do cholery?" . Każdej z Was podstawić kosmetyczkę, fryzjera, stado stylistów i będziecie wyglądać jak te Wasze gwiazdy. Ale najistotniejszym faktem jest to, że żadna z Was tego nie potrzebuje! By pięknie wyglądać wystarczy uczesać się samemu w kilka minut i dla samej siebie przypudrować nosek. Nie muszą tego za Nas robić inni ludzi. Każda z nas ma w sobie piękno, każda z Nas jest piękna naturalnie! I to jest w tym wszystkim najlepsze. Plastik i sztuczność nigdy nie wygra z prawdziwym pięknem. Bynajmniej nie w moim rankingu.
W ciąży jednym przybywa 5 kg, innym dziesięć, jeszcze innym dwadzieścia lub więcej. I co z tego? Kilogramy nie są ważne. Tak naprawdę cały ten wygląd nie jest ważny. Ale czuć się z tymi dodatkowymi kilogramami sexy - to dla mnie luksus. I to nic, że tu i ówdzie zaskoczy nas rozstęp, fałdka, cellulit. Who cares? Najważniejsze to pokochać siebie właśnie z tymi wszystkimi defektami. Pokochać siebie taką jaką się widzi.Taką jaką się jest.

Poniżej efekty sesji zdjęciowej z Wegner-Keiling photography . Pas z kwiatów na brzuchu zrobiony przez niesamowicie utalentowaną Asica tworzy. Thanks girls!


Zobacz więcej
1/21/2014
no image

Zanim zaszłam w ciążę słyszałam wiele zdań na temat tego jak ona przebiega. Każda ciąża jest inna. Ile kobiet tyle jej rodzajów. Od jednych można było usłyszeć, że to taki cudowny stan, niemalże jakby się latało sto metrów nad ziemią. Ochy i achy, nigdy źle nie było, 24 na dobę kobita cieszyła się, że nosi w sobie małego bączka. I mimo wielkiej mojej miłości do Poli ciężko mi w to uwierzyć, tak jak w to, że mając już dziecko nie ma się chwili słabości, kiedy własnego dziecia ma się dość. Swoją ciąże jestem w stanie nazwać stanem cudownym. Bo takim jest. Ale nie będę tu pieprzyć, że nie mam chwili słabości, wku*wienia i innych negatywnych odczuć. Najzwyczajniej w świecie wolałabym już urodzić kiedy po raz kolejny lecę do kibla zwrócić ten przepyszny obiad, kolację, deser, śniadanie... i tu przypominają mi się cztery pierwsze miesiące ciąży.
Zobacz więcej
1/19/2014
I kochać Cię córko, aż do utraty tchu.



Został już tylko, a może aż (?) miesiąc. I w stu procentach stanę się matką. Ciąża do tej pory przebiegła na swój, własny charakterystyczny sposób. Nikt takiej nie przeżył. Była tylko i wyłącznie moja. To co działo się ze mną przez te osiem miesięcy było na swój sposób...magiczne. Na tyle magiczne, by wciąż w to do końca nie wierzyć. Pierwsze muśnięcie w brzuchu niczym skrzydłami motyla, pierwszy kopniak i górka na brzuchu, która skłaniała do myślenia "zrobiła to ręką, głową, czy może stopą?". Nie płakałam na usg ze szczęścia, ale cała drżałam i miałam ochotę skakać z radości. Kolejne gramy szczęścia kształtujące nowego człowieka. Moje dziecko. Moja córka. Jak będzie wyglądać? Czy będzie mnie bezgranicznie kochać? Ja już kocham. Tak bardzo mocno. Tak do utraty tchu. Pamiętam jeszcze jak niedawno miała zaledwie 6 mm. Dziś to około 2,5 kilograma szczęścia. I znów. Robi tą górkę na brzuchu. Ile nas dzieli córko? Dzieli nas zaledwie warstwa skóry. To prawie jak ośmiomiesięczna randka w ciemno. Poznajemy się. Dotykamy, czujemy. Ty - słyszysz moje słowa. Ja - czuję twoje ruchy. Nie możemy się zobaczyć. Nie możemy wpaść sobie w ramiona. Ale jednego jestem pewna - kiedy to już nastanie... będzie to najpiękniejsza chwila w moim życiu. Mój własny cud narodzin. Czy sobie to wyobrażam? Oczywiście. Wyobrażałam sobie ten moment wiele razy. Jednak wiem, że rzeczywistość będzie miała się nijak do tych wyobrażeń. Przeżyję to po raz pierwszy. Nie wiem czy będę płakać, czy będę się śmiać, czy z wrażenia zaniemówię. Ale ten moment...ten moment, kiedy po raz pierwszy spojrzę Ci w oczy, ten moment kiedy moje oczy, oczy Twoje nawiążą kontakt. To będzie ta jedyna, niepowtarzalna chwila w życiu... kiedy zakocham się w Tobie od pierwszego wejrzenia. I będzie to jedyna taka miłość. Miłość matki do córki. Nieskończona, bezgraniczna, jedyna w swoim rodzaju. Nasza...


Zobacz więcej
1/16/2014
Czego matka sobie pożałuje, to dziecku w ciąży już kupi.

Odkąd sięgam pamięcią, zawsze na świecie były rzeczy, które choć były w zasięgu mojej ręki...nie były w zasięgu mojej kieszeni. Albo inaczej. Żal było dziewczęciu dać 300 zł, na coś co za kilka dni i tak będzie brudne, rzucone w kąt bo będzie tysięczną parą POTRZEBNYCH ( do szczęścia...) np butów. Człowiekowi to w ogóle niepotrzebnie jest czasem żal. I tak zapewne te 300 zł, poszło w jakiś mniejszych ratach zawsze a to na paliwo a to na wyżerkę na wieczór... a jak to mawiała moja ..eee, kto tak mawiał? matka, babcia, ciotka? nevermind... jak to ktoś tam mawiał i tak na końcu się to wszystko wysra. I nie będzie ani żarcia ani kasy. Ewentualnie zatwardzenie. Lub na odwrót. Jeśli chodzi o mnie to po dwudziestu latach w końcu nauczyłam się, że mniej znaczy więcej. Lepiej mieć w szafie jedne oryginalne spodnie lee, wranglera or something else, niż pięćdziesiąt gównianych par z targu. Lepiej mieć jedne skórzane kozaki na zimę, niż dziesięć rozwalających się par a'la kapcie. Jednak w dalszym ciągu żal jest mi wydać kilkaset złotych na trampki, dwadzieścia złotych na jedną parę skarpet, które często od tych tańszych różnią się jedynie firmowym znaczkiem. No ale tutaj mowa o mnie. A przecież we mnie jest człek. Człek, który się jeszcze nie urodził i dostał dziś te conversy, których matka nigdy nie miała, skarpetki najacza, a szafa pęka w innych dwudziestu parach firmowych butów, kurtek, spodni itp. I się zaczyna. Sobie odmówię, bo dziecku trza kupić. No ale co będę żałować, skoro satysfakcja bezcenna? Niech ma dzieć od poczęcia, to czego matka mieć nie mogła. A co.

Poniżej zakupy zrobione w stendi.pl , który mnie zaskoczył wysyłką z prędkością światła, nie wspominając o tym, że trzęsłam gaciami, czy owe cuda będą jakościowo tak dobre jak być powinny. Ale to takie ciążowe schizki. Wszystko jest w stu procentach oryginalne i będę dziś spać spokojnie. Cya.


Zobacz więcej
1/15/2014
Z dziennika pokładowego ciężarówki - historii ciąg dalszy.

Ostatnie dni w klimacie szpitalnym. Widok na wejście na izbę przyjęć, pod oknem stale przyjeżdżające karetki i radiowozy. Na oddziale patologii wieczna wymiana. Jedne przychodzą , drugie są zabierane na porodówkę, by wydać na świat swoje dzieci. I tym oto sposobem na korytarzu wieczny ruch. Dziś co prawda klimat już domowy, ale jednak towarzyszy mi coś czego w szpitalu nie miałam. Obawa. Obawa przed kolejną utratą przytomności i mega złym z tego powodu samopoczuciem. Jednak szpital daje Ci tą pewność. Że cokolwiek się tam nie stanie - są obok ludzie, którzy są od tego, żeby się tym zająć. Pojawił się strach. Przecież do porodu zostało jakieś 5 tygodni. Codziennie wychodzę i wracam sama do domu. Od następnego tygodnia , przez trzy na siedem dni będę sama również w domu. Co jeśli stanie się to wtedy? I po co ja w ogóle do cholery o tym myślę ?! Niech ktoś mnie trzaśnie w ten odmóżdżony łeb. Ja - wyluzowana ciężarówka staję się z dnia na dzień coraz bardziej poschizowana, tak jak wtedy kiedy byłam mała i robiłam kupę w gacie bojąc się reakcji...o nie! Nie rodziców. Siostry. Matka NIEpolka tak o tobie mowa...! Chociaż nie będę narzekać. Kiedyś wyciągnęła nawet pomocną dłoń i owe majtasy poleciały z dymem w ognisku. Thank you very much. Dowody zbrodni spalone :) No i tym o to wspomnieniem, zeszłam ze ścieżki strachu i nieco luzu wstąpiło we mnie na samą noc. A noc podejrzewam będzie przespana jak nigdy. A dlaczego? A to z powodu zmęczenia... Tak, wiem, na wypisie ze szpitala mam zalecenie : OSZCZĘDNY TRYB ŻYCIA...no i taki jest...tylko trochę popozowałam przed obiektywem, ukazując tą lepszą stronę kobiety ciężarnej. Krągłości tu i tam i piękno, które dziś zauważyłam. I stojąc tak w tej czarnej bieliźnie z narzuconym satynowym szlafroczkiem przed lustrem, pomyślałam sobie "O cholera! Mucha na okładce Vivy , Gali czy innego badziewia może się schować, ha!" I nie mam wyrzutów z powodu tego jednorazowego samozachwytu... każda z nas jest piękna. Trzeba to tylko dostrzec. A później najlepiej upamiętnić...efekty soon :>






Zobacz więcej
1/10/2014
Nawilżać, ujędrniać, pielęgnować...






Rozstępy. Nikomu nie trzeba tłumaczyć co to i jak wygląda. Jednych martwią, inni mają je gdzieś. Ja jestem pomiędzy. Of kors, gdybym miała wybór, nie wybrałabym opcji "wysyp nimi moje ciało" . Odkąd pamiętam, widziałam na brzuchach kobiet mających dzieci pełno białych kresek. U jednych były one mega widoczne, u innych mniej. Kiedy zaszłam w ciążę, obiecałam sobie jedno - masować codziennie brzuch, tak by tego uniknąć. Krótka konwersacja na facebooku z innymi mamami uświadomiła mi jedno - jak mają wyskoczyć to wyskoczą, choćbym smarowała się jak opętana wyciągiem z jakiegoś cudownego preparatu.
Zobacz więcej
1/08/2014
Lęk przed nieznanym.




To co nieznane wywołuje u ludzi lęk, strach, obawę. Boimy się próbować nowych rzeczy, często trzymając się usilnie gruntu, który mamy pod nogami. Są jednak takie rzeczy, których uniknąć się nie da. Decydując się na dziecko, kobieta rozważa wszystkie za i przeciw. Dla jednych największym strachem jest poród. Straszone jesteśmy od zawsze bólem, który każdy porównuje do coraz to okrutniejszych rzeczy. Dla innych największym strachem jest czas po porodzie. Odpowiedzialność za drugiego człowieka, trudy wychowania, nieprzespane noce. Jednak nie myśli się o tym aż tak bardzo, kiedy dziecko jest dopiero planowane.
Zobacz więcej
1/04/2014
Dam Ci Polu gwiazdkę z nieba...



Kobieta starająca się o dziecko nie myśli o niczym innym niż o tym, kiedy w końcu zobaczy dwie czerwone kreski. Tak było ze mną. Całe szczęście jak wiele z Was wie, stało się to szybciej niż myślałam. Po dotarciu do kobiety informacji "Jesteś w ciąży" zaczyna się szał...zakupowy. Chcemy kupić dziecku dosłownie wszystko. Kilkadziesiąt par butów, których 75 % nigdy nie założy, mnóstwo niepraktycznych ciuszków z uwierającymi kapturkami i zamkami, bo przecież są takie słodkie. Ale to ta nieracjonalność jest w tym wszystkim najpiękniejsza! Dusiłabym się, gdyby na zakupach w tych wszystkich cudnych dziecięcych sklepach, stała za mną osoba mówiąca : "Pola nigdy tego nie założy" ; " W tym będzie uwierał ją zamek" ; "Ta pościel jest zbyt droga i tak będzie non stop obrzygana" .
Zobacz więcej

.