Open top menu
2/22/2014
List do córki.

Droga córko. Ciąża jest stanem trwającym 9 miesięcy. Osiem z nich minęło szybko. Kompletowałam Ci wyprawkę, chodziłam  na badania podpatrywać jak się zmieniasz, jak rośniesz. Obserwować milimetr po milimetrze każdy fragment Twojego ciała. Czujnie obserwowałam swoje ciało, wypatrując pierwszych małych górek na swoim brzuchu. Dotykałam, wierząc, że to czujesz. Że sprawia Ci to przyjemność. Opuszkami palców manewrowałam po brzuchu niczym po mapie. Od punktu do punktu. Każdego dnia, każdego ranka kiedy otwierałam swoje oczy, pragnęłam Cię coraz bardziej. Czułam się jak wygłodniała uczuć lwica. Coraz mocniej chciałam to poczuć. Miłość matki do córki. Miłość córki do matki. Zadawałam sobie pytania : jakie będziesz mieć oczy? Czy będziesz się do mnie uśmiechać? Czy będziesz kochać mnie od samego początku tak jak ja Ciebie? To wszystko choć tak oczywiste, zaprzątało mi głowę całymi dniami. Jednak te osiem miesięcy różniło się od tego ostatniego zdecydowanie.  Każdy dzień zdaje się trwać teraz setki godzin. Każda godzina ma niezliczoną ilość minut, a minuta miliony sekund. Wydaje się jakby życie spowolniło.Córko nosze Cię pod swoim sercem. Pod sercem, które bije dla Ciebie. Jesteś tak blisko, a zarazem tak daleko. Dystans - skóra. Tak bardzo pragnę Cię poznać. Nie mogę spać. Nie mogę normalnie funkcjonować. Czuję się jak opętana. Zaprzątasz mi moje myśli. Każde małe ukłucie w brzuchu, każdy objaw sprawia, że zaczynam żyć nadzieją, że nasze spotkanie nastąpi już teraz, zaraz! Dom...zazwyczaj wesoły, dziś wydaje się cichy, jakby kogoś brakowało. Chociaż nigdy Cię w nim nie było, jesteś tu potrzebna. Czekam tu na Ciebie. Z całą swoją miłością. Zaangażowaniem. Opiekuńczością... Gotowa jestem poświęcić wszystko. Chcę Ci dać wszystko czego pragniesz, wszystko czego potrzebujesz. Moje serce jak nigdy przepełnione jest miłością. Wypełnia ona całe moje ciało. Zaprząta głowę i burzy całe racjonalne myślenie. To niesamowite. W brzuchu powstał mały człowiek. Ten mały człowiek to Ty. I wyjdziesz na świat lada moment. Zmierzę się z nieziemskim bólem, zmierzę się ze strachem po to, by za chwilę móc tulić Cię do swojej piersi. By móc Cię karmić, wstawać do Ciebie co chwilę, patrzeć jak śpisz. Zmierzę się ze stresem, po to by słyszeć Twoje pierwsze słowa, widzieć Twoje pierwsze kroki, wycierać Ci twoje łzy z Twoich zaokrąglonych policzków kiedy będziesz mieć gorsze dni. 
Zmierzę się ze wszystkim czego się boję. Bo ta miłość warta jest każdego bólu. A ten ból przyniesie mi najpiękniejszy owoc miłości w moim życiu - Ciebie.




Zobacz więcej
2/18/2014
no image

   Zachodzenie w ciąże przez nastolatki było kiedyś zjawiskiem, które nikogo specjalnie nie dziwiło. Kobiety wcześnie wychodziły za mąż, a co za tym idzie wcześnie rodziły dzieci. Z biegiem czasu świat zaczął się zmieniać. Zwiększyły się możliwości, studia zaczęły być dostępne dla niemal każdego, więc ludzie za cel zaczęli obierać studia, pracę, a niektórzy po prostu zabawę. No bo kiedy się wyszaleć jak nie teraz? I nagle świadome macierzyństwo nawet w wieku 20+ zaczęło dziwić. No bo kto normalny w wieku 20 lat chce ugrzęznąć w stercie pieluch, być budzony w nocy co godzinę i chodzić przez pierwsze miesiące z piersiami, z których wycieka nam mleko. A nie daj Boże dołączmy do tego jeszcze ślub. I pranie w wieku 20 lat śmierdzących skarpet mężowi, podczas gdy moglibyśmy z nim jako zwyczajna para lajtowo chodzić sobie na wykłady na uczelnię, po której co noc upajalibyśmy się alkoholem krzycząc jakie to życie jest piękne.

   Zdziwienia i braku zrozumienia dla takich decyzji doświadczyłam na własnej skórze. Imprezowanie i korzystanie z życia zaczęłam dość wcześnie, bo w wieku 16 lat (chociaż mam wrażenie, że teraz mając lat 16 ludzie mają już za sobą imprezowy bagaż doświadczeń) , toteż dość wcześnie się wyszalałam. Do tego doszło zakochanie i związek, w którym coraz częściej zamiast o szaleństwach zaczęłam marzyć o... macierzyństwie. O rodzinie, o stabilizacji. Miałam dość. Miałam dość życia bez celu. Znajomi co weekend mnie gdzieś wyciągali. Ale ja wolałam usiąść przed telewizorem, albo pójść na spokojny spacer. Widok imprezujących ludzi zaczął mnie razić. Nie widziałam nic fajnego w upijaniu się co noc, w powrotach do domu nad ranem. Jedyne czego pragnęłam - to dziecko. I kiedy nadszedł ten najcudowniejszy na świecie moment. Kiedy moim oczom ukazał się ten upragniony widok - dwie kreski...byłam najszczęśliwszą osobą na świecie. Nie czekałam ani chwili, żeby pochwalić się tą nowiną całemu światu. Świadoma decyzja, ciąża planowana, tak szybko nam się udało! Muszę powiedzieć wszystkim : będę miała dziecko. Co druga konwersacja na facebooku zawierała zdania typu : " O jezu! I co wy teraz zrobicie?!" lub " łoo, wpadliście?".
Wybaczając już tą bezpośredniość - naprawdę , aż tak to dziwi? Nie mam lat szesnastu i plecaka na plecach z książkami do szkoły. Uczę się zaocznie, pracuję na siebie, jestem w kilkuletnim związku. Mam prawo chcieć dziecka, a jeśli bym go nie chciała to zapewniam, że o antykoncepcji wiem wystarczająco - nie chcesz dziecka, zabezpieczaj się. Pomijając rozmowy, w których wiedziałam z kim rozmawiam, więc zapewne wiele osób gryzło się w język popis dali anonimowi komentatorzy jeszcze na poprzednim blogu, którego kiedyś prowadziłam. Tak jak nie dotykają mnie zgryźliwości marnych istot znudzonych swoim życiem przed komputerem, tak wtedy poczułam się jak śmieć. Nie przytoczę tego słowo w słowo. Nie chcę chyba nawet tego pamiętać. Ale wtedy zobaczyłam jak bardzo ludzi boli to, że ktoś obiera inne cele, inną drogę. Zaczęło się zaglądanie w portfel. Że przecież na garnuszku rodziców, że to oni będą musieli za wszystko dla dziecka płacić. Drodzy "przyjaciele". Pomijając fakt, że utrzymuję się z narzeczonym sama - czy to nie Wy wołacie żałośnie co piątek o dychę na piwo? Czy to nie Wam rodzice muszą kupić ciuszki, nakarmić? A to, że podmywacie sobie codziennie dupę - płacicie za to sami? Czy to wciąż mama z tatą płacą za Wasze jedzenie, dach nad głową, wodę i prąd. Och...no tak myślałam.
Jak sami widzicie. Presja społeczeństwa potrafi dać w kość. Potrafi odwieść Was od przeróżnych decyzji w Waszym życiu. Ale czy warto? Czy warto rezygnować z tego czego pragniemy, tylko po to, by być w tej tak naprawdę nic nie znaczącej "większości" ?

   Jeśli ledwo co skończyłaś szkołę i rozważasz zajście w ciążę , mam dla Ciebie kilka rad : 

  • Daj sobie nawet pół roku na przemyślenie, nie podejmuj decyzji kierując się jednym impulsem
  • Jeśli nie jesteś pewna czy od razu poradzisz sobie w stu procentach finansowo, musisz porozmawiać też z rodzicami. Jeśli na początku tej drogi zechcą ci pomóc - to masz zielone światło. Jeśli nie - wstrzymaj się. Na dziecko idzie naprawdę sporo pieniędzy, nie narażaj go na niedostatek czegoś poprzez swój kaprys.
  • Nie słuchaj rad innych. Ty sama wiesz najlepiej czego pragniesz. Jeśli ktoś Ci powie "Tylko wydaje Ci się, że jesteś gotowa" - zignoruj to. 
  • Studiujesz? Będziesz musiała pogodzić macierzyństwo z nauką i pojawianiem się na wykładach. Dowiedz się na uczelni, jak wygląda indywidualny tok studiów, zaliczenia itp. Być może tak jak ja będziesz mogła przejść na taki tryb i pojawiać się tylko na zaliczeniach, a to co było na wykładach wykładowca będzie musiał Ci systematycznie udostępniać.
  • Jeśli Twój mężczyzna pracuje i mieszkacie sami, zastanów się czy dasz sobie radę bez pomocy innych. Jeśli Twoja rodzina mieszka nieopodal, sama musisz wiedzieć, czy zechcą Cię czasem wyręczyć lub dać odetchnąć. Jeśli wiesz, że nie będziesz miała wsparcia, a nachodzi Cię jakakolwiek wątpliwość, czy dasz radę. Odpuść. Nie możesz wątpić. Musisz być pewna, że dasz radę.

   To co napisałam wyżej, dla jednych może być oczywiste i śmieszne. Inni mogą przysiąść i zastanowić się czy rzeczywiście są pewni. Pamiętajcie. To Wasze życie. Wasze decyzje. Nie pozwólcie, by presja społeczeństwa, rówieśników odebrała Wam to co najpiękniejsze. Ja się zdecydowałam. Podjęłam tą decyzję. Podjęłam ją świadomie. I nie wyobrażam sobie postąpić inaczej. Jestem najszczęśliwszą osobą na świecie. Mam rodzinę , grunt po nogami. Za kilka dni na świecie pojawi się owoc mojej decyzji. Najlepszej na świecie. A to co myślą inni - jednym uchem wpuszczam, drugim wypuszczam. To samo radzę Wam.
Bo to na mnie rano będą spoglądać najpiękniejsze na świecie oczy dziecka, a nie skacowane oczy mojej własnej osoby w lustrze. I to ja będę wstawać codziennie rano, nie po to, żeby pomyśleć gdzie się dziś wyszaleć w tym cudownym studenckim czasie. Będę wstawać po to, by całować ją w czoło, kochać, tulić i wierzyć. Wierzyć, że każdy następny dzień - będzie jeszcze piękniejszym.


Zobacz więcej
2/16/2014
no image

Walczymy. Każdego dnia. O przetrwanie. O pieniądze. O uznanie. O swoje miejsce na ziemi. Są jednak tacy, którzy codziennie toczą walkę o...życie. Walkę o zdrowie. Walkę o kolejny dzień. Nie wiem jak to jest. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji, nie jestem i nie chcę się znaleźć. Wiem jednak, że warto czasem przyjrzeć się takim walkom z bliska, aby docenić to co się ma. Docenić życie. Wiem. To, że inni mają tak poważne problemy, nie sprawi, że nasze "problemiki" znikną. Nie znikną. Ale zdamy sobie sprawę, że i tak w życiu mamy o wiele więcej. Mamy coś, czego osoby walczące nie mają. Mamy ten komfort psychiczny, że wiemy, że obudzimy się rano. Zjemy normalnie śniadanie i zaczniemy po prostu ... żyć. Jaki komfort psychiczny ma osoba chora lub jej rodzina? Wola walki i motywacja nie są zjawiskiem 24 godzinnym. Ktoś na pozór może wydawać nam się silny, twardy, ale jak można być twardym non stop w obliczu śmierci, która z dnia na dzień ukazuje się w coraz to wyraźniejszej postaci.
Przez całą ciąże zdarzały mi się sytuacje, w których mówiłam czego chciałabym dla swojej córki, a ktoś odpowiadał mi "Najważniejsze, żeby była zdrowa". Irytowało mnie to strasznie. Dlaczego? Dlatego, że to było dla mnie tak oczywiste, że nawet nie prosiłam o to Boga. Przecież logiczne, że będzie wszystko ok. Musi być. Jak można myśleć inaczej. Teraz na finiszu nie modlę się o nic innego. Nadal wiem, że moja córka będzie okazem zdrowia. Ale mimo wszystko chcę wiedzieć, że zrobiłam wszystko co w mojej mocy, by tak było. Że przeszłam ciążę, nie narażając Jej na nic. Że jedyne czego dla niej pragnęłam - to zdrowia.
Chcę patrzeć w Jej małe piękne oczy i się nie bać. Chcę spokojnie iść spać, wiedząc, że rano znów znajdzie się w moich ramionach. Chcę walczyć o te mniej ważne rzeczy. Nie chcę walczyć o zdrowie. Chcę, żeby było. Chcę walczyć o jej szczęście, chcę walczyć o wszystko co dla niej najlepsze. Ale nigdy, przenigdy nie chcę być w sytuacji, w której będę musiała walczyć o czyjeś życie. To najtrudniejsza walka w życiu. I nie chcę wiedzieć jak wygląda.

A Ty? O co toczysz swoją codzienną walkę?
Zobacz więcej
2/14/2014
Zmęczona stanem błogosławionym.


To był jeden z tych kilku ostatnich wieczorów, kiedy nie odczuwałam ulgi gasząc światło. Wiedziałam, że nie zasnę. Rozrywało mi krocze, promieniowało we wszystkich kierunkach i tym razem nie kończyło się na zaciśnięciu zębów i przewróceniu na drugi bok. Tym razem wyglądało to jak walka niepełnosprawnej orki bądź pingwina o to, by bez łez poruszyć się w jakimkolwiek kierunku. Dziesięć minut walki. Wstałam. Zgaga wypala mi przełyk, a każde stąpnięcie stopą sprawia mi ból. Ale chodzę. Bo im dłużej chodzę tym mniej boli. I tak cholernie chce mi się spać, ale nie. Nie położę się tylko po to , by za dziesięć minut znów walczyć z bólem przy wstawaniu na siku, na mleko (że niby na zgagę) i na złapanie oddechu przy oknie. Mija godzina, dwie, trzy. Na zegarku 3:30. Przemierzam korytarz po raz setny Ze zmęczenia i bólu łapie mnie migrena. Mam wrażenie, że czaszka pęknie mi zaraz na milion kawałków. Wysypka na brzuchu pochodzenia nieznanego doprowadza mnie do szału, a ze zdenerwowania tym wszystkim do atrakcji dochodzi jeden wielki bełt. Staję przy oknie. Czuję się żałośnie. Nie potrafię sobie poradzić. Gdybym miała zacząć teraz rodzić - skąd wzięłabym siły?  Skoro tak zajebiście mocno wszystko mnie teraz boli, jakim cudem jestem w stanie przeżyć poród? Ała. Znów ból przechodzi mi przez całe uda i krzyż. Patrzę przed siebie. Czuję się tak zmęczona. Zmęczona ciążą. To co sprawiało mi radość, teraz dłuży się w nieskończoność, sprawia ból i najzwyczajniej w świecie... męczy. Myślę sobie "Ile jeszcze dni? Nie chcę już więcej. Chcę urodzić". I całkiem niepotrzebne wyrzuty sumienia, że nie powinnam tak myśleć. Cierp ciało jak się chciało, jakby to powiedziała moja babcia. Ale czy nie mam prawa? Czy nie mam prawa być już na tym totalnym finiszu zmęczona? Nie mam siły. Kolejna noc nieprzespana, a ja żałośnie wpatruję się w okno roniąc niepotrzebnie łzy. Bo boli. Bo spać. Bo ją kocham. Bo chcę już ją mieć.
Zobacz więcej
2/13/2014
WŁĄCZ ŚWIADOMOŚĆ - NIE JESTEŚ JUŻ SAMA !!!

Zachodzisz w ciążę. Na teście widzisz dwie kreski. Czy było to planowane czy nie - od teraz nosisz w sobie dziecko, za które jesteś odpowiedzialna! Przestań być egoistką. Odstaw to co szkodzi Twojemu dziecku. 
Usiądź i pomyśl czy warto. Nie jesteś alkoholiczką. Możesz powstrzymać się przez te 9 miesięcy od sięgnięcia po to głupie piwo. Nawet po ten"nic nie znaczący" łyk.

Dla wielu z nas to takie logiczne. Zrozumiałe. Jednak mimo powszechnie dostępnej wiedzy na temat picia alkoholu w ciąży, nadal wiele kobiet wierzy w mity z tym związane. Picie piwa wspomagające laktacje, wino poprawiające trawienie lub kojące nerwy ciężarnej a co najlepsze podwyższy poziom żelaza. Naukowcy podkreślają, że nawet najmniejsza dawka alkoholu może zaszkodzić Twojemu dziecku wpływając na jego rozwój w życiu płodowym.








Najczęstsze mity dotyczące spożywania alkoholu w ciąży:


  • jeden łyczek nie zaszkodzi – skoro trudno precyzyjnie określić jaka ilość wypitego alkoholu może być szkodliwa, w okresie ciąży lepiej zachować całkowitą abstynencję!!!

  • czerwone wino można pić podczas ciąży, bo poprawia trawienie – wino to alkohol i może działać toksycznie na płód podobnie jak wódka!!!

  • w ciąży wypiłam trochę przy różnych okazjach i urodziłam zdrowe dziecko - każda ciąża jest inna, nawet u tej samej kobiety. Jeśli piłaś podczas pierwszej ciąży i urodziłaś zdrowe dziecko, to wcale nie znaczy , że podczas kolejnej będzie tak samo!!!

  • picie alkoholu w ciąży nie niesie ze sobą ryzyka poronienia, albo wczesnego porodu – pijące kobiety zwiększają to ryzyko. Badania wskazują, że u kobiet pijących alkohol trzy razy częściej występowało poronienie lub urodzenie martwego płodu!!!

  • picie alkoholu może zaszkodzić dziecku tylko w pierwszym trymestrze ciąży – w pierwszym okresie rozwoju uszkodzenia płodu mogą być najpoważniejsze, ale alkohol może mieć szkodliwy wpływ na dziecko na każdym etapie jego rozwoju w łonie matki!!!


  • lepiej wypić czerwone wino niż kawę – jedno i drugie jest niewskazane w ciąży, bo może mieć szkodliwy wpływ na dziecko i powodować mikrouszkodzenia układu nerwowego i narządów!!!

  • łożysko chroni dziecko przed alkoholem wypitym przez matkę – każda dawka alkoholu wypita przez matkę przenika przez łożysko, wystarczy pół godziny by stężenie alkoholu we krwi dziecka było takie samo jak we krwi matki!!!

  • piwo jest bezpieczne – nawet piwo bezalkoholowe może zawierać alkohol (0.4 – 0.5%)!!!

  • FAS (Płodowy Zespół Alkoholowy) dotyczy tylko patologicznych środowisk – tego rodzaju zaburzenia zdarzają się w każdym środowisku, niezależnie od statusu społecznego, warunków życia – ich przyczyną zawsze jest spożywanie alkoholu w okresie ciąży. W Polsce rodzi się więcej dzieci z FAS niż dzieci z zespołem Downa!!!

  • FAS można wyleczyć – dzieci z Płodowym Zespołem Alkoholowym będą odczuwały jego skutki przez całe życie. Nie da się zupełnie wyleczyć tego schorzenia!!!


To tylko część mitów krążących wśród ciężarnych kobiet. Argumentacja kobiet spożywających w ciąży alkohol jest czasem tak bardzo absurdalna, że trudno uwierzyć w siłę wszechobecnej głupoty. 

Z badań Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych(PARPA) wynika, że ok. 30 procent polskich kobiet pije alkohol w czasie ciąży. 

Trzymaj się faktów nie mitów!!!
Twoje dziecko pije to co ty!!!


Niebezpieczeństwa wynikające ze spożywania alkoholu w różnych okresach ciąży:

• Alkohol spożywany w pierwszym trymestrze ciąży może przyczynić się do:
- poważnych uszkodzeń mózgu;
- zaburzeń prawidłowego rozwoju komórek;
- uszkodzeń ważnych organów, takich jak: wątroba, nerki, serce;
- deformacji twarzy;
- poronień.

Alkohol spożywany w drugim trymestrze ciąży może spowodować:
- poronienie  zagrażające twojemu zdrowiu  i życiu;
- uszkodzenie komórek mięśni, skóry, zębów, gruczołów i kości dziecka;
- uszkodzenie mózgu dziecka.

• Alkohol spożywany w trzecim trymestrze ciąży może spowodować:
- zaburzenia w rozwoju mózgu i płuc;
- opóźnienie przyrostu wagi płodu;
- przedwczesny poród.



Najczęstszą konsekwencją  picia alkoholu przez przyszłą matkę jest  Płodowy Zespół Alkoholowy (FAS). 
Co to jest FAS?
Termin ten po raz pierwszy został użyty przez  badaczy amerykańskich D.Smitha i K.L.Jonesa w 1973 roku. Był określeniem tych wszystkich dzieci, które urodziły się z wadami wrodzonymi w wyniku picia przez ich matki alkoholu w czasie ciąży. Diagnoza stawiana jest, jeżeli wiemy, że kobieta spożywała alkohol w ciąży, a dziecko, które przyszło na świat, ma przynajmniej trzy zniekształcenia twarzy - tak zwane pierwszorzędnie objawy dla FAS.


KAMPANIA SPOŁECZNA PRZECIWKO PICIU ALKOHOLU W CIĄŻY
"WŁĄCZ ŚWIADOMOŚĆ - NIE JESTEŚ JUŻ SAMA !" 

Jak widać wciąż wiele kobiet nie zdaje sobie sprawy z konsekwencji picia alkoholu w ciąży. Zdając sobie z tego sprawę postanowiłam zorganizować kampanię społeczną, która ma na celu nakreślić ten problem. Próbować go w chociaż małym stopniu wyeliminować.
Liczę na przyłączenie się zarówno blogerek jak i Was czytelników !!!
Udostępniajcie linki do tego postu na Waszych stronach na facebooku, piszcie o problemie, wstawiajcie plakat stworzony specjalnie na potrzeby tej kampanii. Możecie go pobrać zarówno ze strony jak i poprosić mnie o jego przesłanie!
BLOGERZY! Napiszcie post specjalny, napiszcie o tym problemie!
Roześlijmy informację o tej kampanii wszędzie gdzie tylko się da.
Nie milczmy. Nie bądźmy obojętni. REAGUJMY!

Każdego, który napisze post wspierający kampanię, artykuł na jakiejś stronie, cokolwiek  wspierającego kampanię proszę o link. 

PLAKAT:



BO O PROBLEMACH WARTO MÓWIĆ GŁOŚNO. 

ORGANIZATORZY AKCJI:



PATRONI AKCJI:













Lista blogów, które w celu wsparcia kampanii napisały o problemie na swoich stronach: 





Zobacz więcej
2/10/2014
(NIE) koniecznie praktyczne cudowności.

Ciuszki dla niemowlaka. Wprawiają w zachwyt chyba już nie tylko mamusie, ale każdego. Malutkie buciki, które założymy raz, dwa razy, albo nigdy. Sweterki, bluzeczki odzwierciedlające modę dorosłą, często tak bardzo niepraktyczne, z zamkami, kapturami - chwytają  tak mocno za nasze serca, że ciężko nam wyjść ze sklepu nie raniąc przy tym portfela. Dziecku zapewne jest obojętnie w czym chodzi - ale nigdy jego mamie. Na swoim przykładzie wiem, że to co niepraktyczne podoba mi się najbardziej. Z racji ekscytacji pierwszą ciążą, na nic zdają się ostrzeżenia, że tego dziecko nie założy, a w tym będzie mu nie wygodnie. Ładne? No ładne. To kupuję. I zapewne tak miała większość z Was przy 1 dziecku ( z rozmów z Wami wynika, że przy drugim człowiek myśli już bardziej racjonalnie, aczkolwiek nie zawsze :P ) . No to sprawdźmy co w tej kwestii (zarówno praktycznej jak i nie) mają nam do zaoferowania sklepy. Linki pod zdjęciami.

Zobacz więcej
2/07/2014
Przechowywanie w pięknym stylu.

Od dawien dawna, dziewczynki w swoich pokojach miały walizki, w  których chowały swoje skarby, skrzynki, w których przechowywały swoje sekretne pamiętniczki, a ich mamy w swoich pokojach miały szkatułki do przechowywania swojej biżuterii. W łazience w wiklinowych koszykach chowały swoje kosmetyki, a w większe kosze wrzucały zabawki. To co wtedy było na wyciągnięcie ręki tzn. mężczyzna mógł szybko za pomocą młotka, gwoździ i drewna to zrobić od ręki , dziś jest jeszcze bardziej dostępne, ale musimy za to często słono zapłacić. Ale chyba w tej kategorii nikt nie oczekuje, że za coś w co zostało włożone tyle pracy, często nad drobnymi detalami zapłacimy kilka złociszy. Ostatnio dostaję dużo wiadomości odnośnie tego, czy wiem gdzie można dostać wszelkiego rodzaju rzeczy służące przechowywaniu, a przy okazji pełniące funkcję ozdobną. I nie chodzi tutaj tylko o pokoje dziecięce. Postanowiłam przekopać internet w miarę możliwości. No i tutaj również wybór okazał się być przeogromny. Ale to już chyba nikogo nie dziwi, prawda? Do mnie zawitała dziś wspomniana już we wcześniejszym poście walizka z Monmon&Brunto i od razu widać , że była warta swojej ceny.

Zobacz więcej
2/04/2014
What's new?

Im bliżej do porodu tym większe szaleństwo w głowie matki. Zamiast coraz mniej szaleć na zakupach, chce się dla dziecka coraz więcej. Mimo iż szafy pękają w szwach, a pokój wydaje się być urządzony już całkowicie, ciągle mi czegoś brakuje. W dzisiejszych czasach wybór we wszystkich kategoriach czy to zabawki, ciuszki, czy dekoracje jest przeogromny. Jeśli chodzi o mnie, bardzo często poddaje się emocjom i bez zastanowienia klikam "dodaj do koszyka", wynajdując później sto innych, ciekawszych rzeczy na innych stronach. Od kilku dni nic nie robiąc, a tylko odpoczywając prześledziłam chyba setki sklepów online. I tym razem wybierając konkretną rzecz, nie poddawałam się jej pierwszemu urokowi, a solidnie to przemyślałam, porównałam z innymi ofertami i cyk - do koszyka. A co nowego przyniesie do Nas na dniach kurier, a co nawet przyszło już dzisiaj? Let's see :)

Zobacz więcej
2/02/2014
Życie! Co próbujesz udowodnić?

Są takie dni, są takie miesiące kiedy można przyznać jedno. Wisi nad nami fatum. Psuje się samochód, kończą się pieniądze, tracimy pracę, zaczynamy się kłócić. Trzeba przez to przejść. To oczywiste.
Ale życie niestety często nie poprzestaje na tych kilku niespodziankach. Ni stąd, ni zowąd przychodzi i zabiera Ci to, co jest dla Ciebie najważniejsze. Zdrowie. Rzadko o nim myślimy. Skupiamy się na braku pieniędzy, myśląc, że gorzej już być nie może. Nikt nie przypuszcza, a właściwie nie chce przypuszczać, że jakaś choroba, jakieś dolegliwości mogą dotknąć właśnie Go, bądź kogoś bliskiego. I to zrozumiałe. Nie znam ludzi, którzy rozmyślają nad tym, że lada dzień mogą zachorować, że lada dzień coś się może stać. Dlatego to tak mocno zaskakuje. Zabiera Ci grunt pod nogami, utrudnia Ci oddychanie. Leżącego się nie kopie, więc dlaczego kiedy już leżę, kopiesz mnie coraz mocniej? Miałam sen. Cholernie przykry sen. Telefon kuzynki z płaczem. "Zabrali ją do szpitala. Jest źle". Budzę się rano. Myślę. Zadzwonię, spytam się czy wszystko z Nią w porządku. W sumie, dlaczego miałoby nie być? Nie choruje, po prostu czasem jest słaba, czasem coś się dzieje. Ale nie jest to takie częste, żeby teraz brać ten sen do siebie. Nie dzwonię. Bo po jaką cholerę, skoro za godzinę wieści same do Ciebie dojdą. I czytam i czytam i nie chcę wierzyć. I nie widzę już liter i tak zajebiście mocno popadam w ten cholerny płacz. Nic się nie stało, dostała leki, śpi. To nic poważnego. I wyobrażam sobie jak to musiało wyglądać. Oni nad Nią myślący o najgorszym, jej usta ledwo dukające jakieś słowa, że już nie da rady. On dzwoniący po raz drugi po jebaną karetkę, która nie raczyła jeszcze przyjechać. I ja. W innym mieście. Wyobrażająca sobie to wszystko. I nie mogę zadzwonić, żeby jej nie denerwować, bo przecież jestem w ciąży i zajebiście zasmuci ją fakt, że się tym wszystkim przejmuję. I niby nic takiego, niby wszystko będzie dobrze. Tylko, że człowiek w tym momencie ma przed oczami najgorsze. Nie mogłabym Jej stracić. Nigdy. Kurwa. Tak bardzo ją kocham...


Zobacz więcej
2/01/2014
no image

Nadszedł luty. No fucking way! Nadszedł miesiąc, w którym będę rodzić !
A jeszcze tak niedawno skakałam z testem ciążowym, krzycząc "Ku*wa, udało się". I know. Co ze mnie za matka... Jak wygląda ostatni miesiąc ciężarówki, a konkretnie mój? Nie wiesz? To Ci powiem. Zachowania tegoż osobnika nieco odbiegają od normy. Każdy minimalny ból podbrzusza, brzucha, krocza czegokolwiek zmusza go do wstania na równe nogi, wyrzucenia gałek ocznych na drugi koniec pokoju i jednej myśli "Jezusie. To już". Po czym osobnik zazwyczaj udaje się do ubikacji obserwując przy wydalaniu moczu, czy googlowy czop śluzowy nie postanowił właśnie wypaść. Zazwyczaj osobnik na ubikacji siedzi ze swoim smartfonem czytając po raz kolejny artykuł " Poród. Kiedy udać się do szpitala?". I taki rytuał powtarzany jest każdej nocy po kilka razy. Po co spać, kiedy można czekać na skurcze? O których nic się nie wie. I nie wie się, czy się będzie wiedziało, że to one. YOU KNOW WHAT I MEAN ?!
W każdym bądź razie. Pierwszy poród. Nie wiem na co czekam, nie wiem o co chodzi. I za każdym razem mówię sobie : "Jak się zacznie to będziesz wiedziała.". Na podsumowanie całej ciąży jeszcze nie czas, aczkolwiek, mam tysiąc planów, których zapewne nie spełnię, odnośnie tego co będę robić po ciąży. Poza karmieniem, tuleniem, kochaniem, przebieraniem, kołysaniem i wpatrywaniem się w Nią jak w ósmy cud świata. Mnóstwo planów również co do bloga. Bo dopiero teraz, kiedy Ona będzie na świecie, będę mogła poprowadzić go w takim kierunku w jakim chcę. Ale nie zamierzam przestawać pisać. Wręcz przeciwnie. Będę pisać więcej i więcej jak tylko zacznę racjonalnie myśleć, jak na normalnego człeka przystało. W ciąży kobieta ani trochę nie myśli racjonalnie, nie mówiąc już o jej postępowaniu. Odmóżdżenie level hard, ale jest jeszcze nadzieja. A póki co zaczynamy odliczanie. Dni do porodu, godziny, minuty, sekundy. Damn, jestem taka ciekawa! Jej oczu, ust, nosa, wszystkiego ! I przez to wszystko każda doba wydaje się trwać w nieskończoność. I wiem wiem, że jeszcze za tymi długimi dobami zatęsknię... Ale na dzień dzisiejszy mam ich dość. Pola. Pokaż się światu :)
Zobacz więcej

.