Mogę, chcę, potrafię.
Macierzyństwo odmieniło mnie całkowicie. Z leniwej osoby, która na wf zanosiła karteczki ze zwolnieniem z ćwiczeń, z powodu choroby ( czyt.LEŃ), zmieniłam się w osobę, która stawia sobie cele i je osiąga. Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że to co teraz robię wychodzi mi wyśmienicie. Mało tego moje poczucie własnej wartości jest już na tyle wypracowane, że kiedy widzę jakiekolwiek próby kopiowania mnie, naśladownictwa - leję na to ciepły mocz. Bo oryginał zawsze będzie jedyny i najlepszy. I jakiekolwiek próby ponowienia go, zawsze, ale to zawsze wychodzą gorzej niż marnie. Pomijając już fakt, że niektórzy biorą się za rzeczy, do których się kompletnie nie nadają. Ale o tym innym razem.
Jakaś tam stara mądrość głosi, by wziąć się za jedną rzecz i w nią włożyć sto procent. Owszem, jest w tym trochę prawdy. Ale co jeśli nasze horyzonty i ciekawość wykraczają o wiele dalej? Co jeśli ta jedna rzecz to za mało? Prowadząc bloga i poruszając na nim tematy związane z moim macierzyństwem wiedziałam jedno - na tym nie poprzestanę. Całe szczęście kolejne rzeczy, które biorę sobie na głowę z blogiem można sprytnie połączyć. Więc w sumie , tak. Mogę powiedzieć, że jest coś w co wkładam 100 procent i robię to najlepiej jak umiem - blogowanie.
Jak już wiecie wzięłam się jakiś czas temu za treningi, a konkretnie cross fit. I to on jest całym sprawcą dobrego samopoczucia, wypełniającego mnie szczęścia. A efekty, które widzę w lustrze - napędzają motorek jeszcze bardziej i sprawiają, że chcę więcej. I tak oto doszło do momentu, kiedy ruszyłam dziś tyłek, wzięłam w rękę kartę bankową i przeszłam się do sklepu po jedną, jedyną rzecz. Książkę. Zmień swoje życie z Ewą Chodowską. Takie słowa krzyczą do mnie z jej okładki. Długo się przed tym wzbraniałam. Głównie ze względu na to, że nie ciągnie mnie do rzeczy, które są przez wszystkich wychwalane, okrzykiwane i każdy je ma. Miałam tak zawsze. Czy chodziło o ciuchy, czy o muzykę, czy o książki .Teraz już wiecie czemu do tej pory nie przeczytałam 50 twarzy Greya. Przebrzydł mi zanim zaczęłam go czytać. Myślę też, że zwlekanie to było spowodowane również tym, że nie byłam gotowa. Dziś wiem, że jestem. Tak jak jestem gotowa na wiele innych wyzwań, które wzięłam sobie na głowę. Czy dam radę? Dam. Dlatego, że wszystko za co się biorę - po prostu mi wychodzi. (tak wiem właśnie krawią Ci oczy, a ręce świerzbią Cię, by wystukać na klawiaturze jakiś durny hejt, sugerujący mi, że mam sobie nie dodawać - głównie dlatego, że nie możesz znieść, że to co tobie nie wychodzi, komuś wychodzi znakomicie i jeszcze perfidnie potrafi o tym pisać! ;) ) .
Mogę to zrobić, chcę tego dokonać i wiem, że potrafię. Każdy z nas potrafi. Jedyne co musimy zrobić to przełamać blokadę, która w nas siedzi. Zdeptać ją i wyrzucić do kosza. Czasem jedyne co nas ogranicza, to my sami. Nie pieniądze, nie ludzie, nie możliwości. Mamy zakorzenione w głowach, że pewnych rzeczy się nie da, że nie umiemy. A ja Wam mówię, że jeśli się chce - to wszystko jest możliwe.
I jeszcze kiedyś wejdziecie na tego bloga i powiecie - o cholera. Wszystko co chciała - osiągnęła.
I ja również chciałabym, byście wtedy powiedzieli mi, że zrobiliście to samo. Spełniliście marzenia, osiągnęliście swoje cele, pokonaliście swoje słabości.
Czy jesteś na to gotowa/y już teraz? Wierzę, że tak! ;)
Jakaś tam stara mądrość głosi, by wziąć się za jedną rzecz i w nią włożyć sto procent. Owszem, jest w tym trochę prawdy. Ale co jeśli nasze horyzonty i ciekawość wykraczają o wiele dalej? Co jeśli ta jedna rzecz to za mało? Prowadząc bloga i poruszając na nim tematy związane z moim macierzyństwem wiedziałam jedno - na tym nie poprzestanę. Całe szczęście kolejne rzeczy, które biorę sobie na głowę z blogiem można sprytnie połączyć. Więc w sumie , tak. Mogę powiedzieć, że jest coś w co wkładam 100 procent i robię to najlepiej jak umiem - blogowanie.
Jak już wiecie wzięłam się jakiś czas temu za treningi, a konkretnie cross fit. I to on jest całym sprawcą dobrego samopoczucia, wypełniającego mnie szczęścia. A efekty, które widzę w lustrze - napędzają motorek jeszcze bardziej i sprawiają, że chcę więcej. I tak oto doszło do momentu, kiedy ruszyłam dziś tyłek, wzięłam w rękę kartę bankową i przeszłam się do sklepu po jedną, jedyną rzecz. Książkę. Zmień swoje życie z Ewą Chodowską. Takie słowa krzyczą do mnie z jej okładki. Długo się przed tym wzbraniałam. Głównie ze względu na to, że nie ciągnie mnie do rzeczy, które są przez wszystkich wychwalane, okrzykiwane i każdy je ma. Miałam tak zawsze. Czy chodziło o ciuchy, czy o muzykę, czy o książki .Teraz już wiecie czemu do tej pory nie przeczytałam 50 twarzy Greya. Przebrzydł mi zanim zaczęłam go czytać. Myślę też, że zwlekanie to było spowodowane również tym, że nie byłam gotowa. Dziś wiem, że jestem. Tak jak jestem gotowa na wiele innych wyzwań, które wzięłam sobie na głowę. Czy dam radę? Dam. Dlatego, że wszystko za co się biorę - po prostu mi wychodzi. (tak wiem właśnie krawią Ci oczy, a ręce świerzbią Cię, by wystukać na klawiaturze jakiś durny hejt, sugerujący mi, że mam sobie nie dodawać - głównie dlatego, że nie możesz znieść, że to co tobie nie wychodzi, komuś wychodzi znakomicie i jeszcze perfidnie potrafi o tym pisać! ;) ) .
Mogę to zrobić, chcę tego dokonać i wiem, że potrafię. Każdy z nas potrafi. Jedyne co musimy zrobić to przełamać blokadę, która w nas siedzi. Zdeptać ją i wyrzucić do kosza. Czasem jedyne co nas ogranicza, to my sami. Nie pieniądze, nie ludzie, nie możliwości. Mamy zakorzenione w głowach, że pewnych rzeczy się nie da, że nie umiemy. A ja Wam mówię, że jeśli się chce - to wszystko jest możliwe.
I jeszcze kiedyś wejdziecie na tego bloga i powiecie - o cholera. Wszystko co chciała - osiągnęła.
I ja również chciałabym, byście wtedy powiedzieli mi, że zrobiliście to samo. Spełniliście marzenia, osiągnęliście swoje cele, pokonaliście swoje słabości.
Czy jesteś na to gotowa/y już teraz? Wierzę, że tak! ;)