Because you're an idiot. That's why.
Ostatnie dni zarówno te w sieci, jak i w realnym życiu pokazały mi po raz kolejny, że w świecie przepełnionym idiotami, by przetrwać trzeba mieć naprawdę kawał twardej dupy. Kawał dupy to mam niewątpliwie, ale jak się okazało nie na tyle twardej, by pewnym sytuacjom podołać. Odkąd pamiętam, byłam osobą, która niesamowicie irytowała się biorąc udział w jakichkolwiek dyskusjach czy to w gimnazjum, liceum czy teraz na studiach. I irytacja owa nie powstawała z powodu czyjegoś odmiennego zdania. A tego co zaobserwowałam. A jest to fakt, iż ludzie niestety nie umieją zbytnio argumentować swojego zdania, a pojęcie 'konstruktywna krytyka' jest im niestety nie znane. I niestety, ale jakakolwiek rozmowa z takimi osobami nie będzie nigdy miała najmniejszego sensu. Jednak każdy doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że rozmowa z idiotą albo odbiera nam głos, albo dziwi i irytuje do takiego stopnia, że sami zaczynami zniżać się do poziomu naszego 'rozmówcy'. Taka rozmowa zazwyczaj przypomina nam zapasy ze świnią w błocie. Po kilku minutach jej trwania, zauważamy, że świni się to podoba. Próba dyskusji z ową świnią nie powiedzie się nigdy. Osoba mądrzejsza zauważając po jakimś czasie, że jej rozmówcy ewidentnie doskwiera brak mózgu i odpuści. W innym wypadku dyskusja zapewne nie miałaby końca. A po owym odpuszczeniu, zwycięzcą fałszywie czuje się świnia. Triumfuje, że wygryzła przeciwnika i, że go "pokonała".
A w tym całym swoim triumfie, nigdy nie zauważy, że jak idiotą się człowiek urodził to zapewne idiotą zostanie.
Co do mojego stanowiska w dyskusjach. Bardzo często brzmi ono "Szanuję twoje zdanie, ale mam je w dupie". Dlaczego? Otóż dlatego. Że jest różnica między zdaniem :
"Tak te kwiaty, które masz są ładne, ale ja osobiście bym ich nie kupiła, ponieważ strasznie śmierdzą" , a zdaniem: " Tak te kwiaty są ładne, ale NIE POWINNAŚ ich kupować. Słyszałam, że tak śmierdzą , że nie da się wytrzymać, a ty chcesz je trzymać przy swoim dziecku?! W życiu bym czegoś takiego nie zrobiła".
Na zdanie pierwsze odpowiem : " Co ty gadasz? No cóż jakoś przetrwam ten smród, ale dzięki za info" ; na drugie odpowiem zapewne z ironią, że kupuję je specjalnie, żeby dziecko z powodu niesamowitego natężenia smrodu spało 24 na dobę. Albo delikatnie pouczając, że co ja powinnam to już sama wiem najlepiej.
Co się zazwyczaj dzieje, kiedy udzielamy takiej odpowiedzi na zdanie nr 2? Zostajemy uznani za chamskich, niewychowanych i takich, którzy nie akceptują tego, że ktoś może mieć inne zdanie.
Jednak przy odrobinie szczęścia w dyskusji możemy natrafić właśnie na rozmówcę, który wyraża swoje zdanie, ale nam go nie narzuca. Wyraża swoją opinię, mówiąc, że coś mu nie pasuje, ale nie broni tego robić innym. I przede wszystkim: wyraża to wszystko w sposób kulturalny. Nie z milionem wykrzykników i wyrazów naładowanych agresją, które sugerują, że jednak NIE POWINNAŚ - mimo, że te zwroty nie zostaną użyte. A mianowicie chodzi mi o jeszcze inny przykład zdania : " Ja bym nie kupiła takich kwiatów nigdy w życiu. Nie pozwoliłabym na taką bezmyślność, żeby moje dzieci się truły i dusiły przez ten toksyczny smród, ale każdy robi jak uważa". I tutaj idiota zapewne na twoją ironię odpowie oburzeniem, że przecież w żadnej części zdania Cię nie skrytykował i nie narzucił Ci jak masz postępować.
A kto normalny, ten widzi aż bijący od tego zdania zarzut "Jesteś bezmyślną matką, jak możesz".
Cóż. Świata nie naprawimy, idiotów nie wyeliminujemy. Ale może chociaż zaczniemy zauważać, że czasem nawet JEDNO SŁOWO , całkowicie zmienia sens całej naszej wypowiedzi.
A w tym całym swoim triumfie, nigdy nie zauważy, że jak idiotą się człowiek urodził to zapewne idiotą zostanie.
Co do mojego stanowiska w dyskusjach. Bardzo często brzmi ono "Szanuję twoje zdanie, ale mam je w dupie". Dlaczego? Otóż dlatego. Że jest różnica między zdaniem :
"Tak te kwiaty, które masz są ładne, ale ja osobiście bym ich nie kupiła, ponieważ strasznie śmierdzą" , a zdaniem: " Tak te kwiaty są ładne, ale NIE POWINNAŚ ich kupować. Słyszałam, że tak śmierdzą , że nie da się wytrzymać, a ty chcesz je trzymać przy swoim dziecku?! W życiu bym czegoś takiego nie zrobiła".
Na zdanie pierwsze odpowiem : " Co ty gadasz? No cóż jakoś przetrwam ten smród, ale dzięki za info" ; na drugie odpowiem zapewne z ironią, że kupuję je specjalnie, żeby dziecko z powodu niesamowitego natężenia smrodu spało 24 na dobę. Albo delikatnie pouczając, że co ja powinnam to już sama wiem najlepiej.
Co się zazwyczaj dzieje, kiedy udzielamy takiej odpowiedzi na zdanie nr 2? Zostajemy uznani za chamskich, niewychowanych i takich, którzy nie akceptują tego, że ktoś może mieć inne zdanie.
Jednak przy odrobinie szczęścia w dyskusji możemy natrafić właśnie na rozmówcę, który wyraża swoje zdanie, ale nam go nie narzuca. Wyraża swoją opinię, mówiąc, że coś mu nie pasuje, ale nie broni tego robić innym. I przede wszystkim: wyraża to wszystko w sposób kulturalny. Nie z milionem wykrzykników i wyrazów naładowanych agresją, które sugerują, że jednak NIE POWINNAŚ - mimo, że te zwroty nie zostaną użyte. A mianowicie chodzi mi o jeszcze inny przykład zdania : " Ja bym nie kupiła takich kwiatów nigdy w życiu. Nie pozwoliłabym na taką bezmyślność, żeby moje dzieci się truły i dusiły przez ten toksyczny smród, ale każdy robi jak uważa". I tutaj idiota zapewne na twoją ironię odpowie oburzeniem, że przecież w żadnej części zdania Cię nie skrytykował i nie narzucił Ci jak masz postępować.
A kto normalny, ten widzi aż bijący od tego zdania zarzut "Jesteś bezmyślną matką, jak możesz".
Cóż. Świata nie naprawimy, idiotów nie wyeliminujemy. Ale może chociaż zaczniemy zauważać, że czasem nawet JEDNO SŁOWO , całkowicie zmienia sens całej naszej wypowiedzi.