Open top menu
7/06/2014

Kocham swoje dziecko nad życie. Nad życie, które mogłabym za Nią oddać. Czasem mam jednak po prostu dość. Dość wszystkiego. Mam ochotę zamknąć się w małym pomieszczeniu i zacząć krzyczeć, albo po prostu skryć się gdzieś i porządnie wypłakać. To uczucie pojawiło się znów. Ostatniego wieczoru. Zmęczona kolejnym dniem, w którym Pola ucięła sobie aż dwie 20 minutowe drzemki, a przez pozostały czas kazała się nosić, bo kiedy siadałam lub odkładałam ją do wózka kończyło się to tak przeraźliwym krzykiem jakbym co najmniej zrobiła jej krzywdę. W dzień mi to nie przeszkadzało. Nosiłam ją, tańczyłam, śmiałam się, wygłupiałam. Z godziny na godzinę czułam się coraz bardziej zmęczona i niecierpliwie zerkałam na zegarek. O 19 wybiorę się na upragniony trening. Nie wybrałam się. Spóźnienie partnera, szybkie obliczenie, że już się nie opłaca, bo trzeba Polkę wykąpać, nakarmić, a przecież jutro seminarium, egzaminy. Spoko...zostaję. Przecież są sprawy ważne i ważniejsze, a moje potrzeby trzeba czasem po prostu odłożyć na bok. Godzina 19:30. Zasnęła. Dawno już nie chodziła spać o tej porze. Szybkie przejrzenie notatek, wsunięcie płatków. Godzina 21. Idę spać. F. Ogląda mecz. Proszę go by ściszył. Robi to, ale to nic nie daje. Mimo zmęczenia nie mogę zasnąć, a tak bardzo chciałabym wykorzystać tą wczesną godzinę i wyspać się na te cholerne studia. Każdy dźwięk z telewizora doprowadza mnie do szału. Mam wrażenie, że nikt nie liczy się z moimi potrzebami. Każdy patrzy tylko na siebie. Myślę tylko o tym, że budzik nastawiony jest na 6, a mnie czeka zapewne maraton nocny z Polą. Czuję się tak przybita. Przybita życiem. Obowiązkami. Wszystkim. Mam ochotę uciec. Sama, gdzieś daleko. Łzy cisną mi się do oczu. Myślę o tym jak bardzo nie chce mi się jutro wstawać, jak bardzo nie chce mi się nic robić. Każdy ruch F. doprowadza mnie do szału. Denerwuje mnie nawet dźwięk jego oddechu. Tak bardzo żałuję, że wyniosłam kanapę z pokoju Poli. Nie mam ochoty tutaj być. Pragnę ciszy i samotności. Pragnę odrobiny wolności i oddechu. Pragnę chwili, w której nic nie muszę. W głowie tylko słyszę szyderczy śmiech "Jesteś matką idiotko. Już zawsze będziesz "musieć". " Co się dzieje do cholery? Przecież nie sprawiało mi to nigdy problemu. O co tu chodzi?
Podejmuję kolejną próbę snu. Powieki stają się coraz cięższe i nagle...płacz. Nie wstaję. Ku*wa czemu teraz. F. wstaje i idzie do Poli. Płacz nie ustaje. Jak zwykle myślę sobie, że najlepiej z Polą obchodzić umiem się ja. Wstaję z łóżka i idę do Niej. F.przekłada ją na drugi bok.  "Co ty jej robisz, nie widzisz, że płacze, trzeba ją wziąć na ręce..." .Odsuwam go od łóżeczka, znów pokazując mu, że czego nie zrobi - ja zrobię to lepiej. Biorę Polę w ramiona i przytulam. Płacz ustępuje natychmiastowo. I nagle... dochodzi do mnie.
Przed chwilą chciałam uciec. Chciałam ich wszystkich zostawić. Wiem, to nie było tak na poważnie, ale miałam ochotę to zrobić! Jak ja w ogóle mogłam? No jak się pytam. Przytulam ją coraz mocniej, łzy zaczynają lecieć mi ciurkiem. Zaczynam zanosić się coraz bardziej i gładzę ją po głowie. Śpi i tak słodko mruczy. "Boże, przepraszam Cię. Nigdy bym Cię nie zostawiła". Czuję się co najmniej jakbym miała już spakowane walizki i kupiony jeden bilet w jedną stronę. Stoję tak z Nią jeszcze dłuższą chwilę i nie umiem jej odłożyć. Po chwili to robię idę do swojego pokoju i rozkładam drugie łóżko. Chcę być dziś z Nią. Przenoszę ją z łóżeczka i kładę obok siebie. Jej oddech i obecność tak bardzo mnie uspokaja. Nie przeszkadza mi już dźwięk telewizora. Powoli zaczynam odpływać. Trzymam ją za rękę i mimo tego cholernego zmęczenia myślę sobie, że fajnie jest coś "musieć". Jeszcze fajniej jest chcieć. A to, że czasem opuszczają nas siły jest tylko sprawdzianem .Sprawdzianem naszych możliwości, naszych uczuć i cierpliwości. Przybliżam do niej twarz i szeptem mówię do jej ucha "Kocham Cię". Po policzku spływa mi jeszcze kilka łez. Nie chcę już nigdy wątpić. Ale tak będzie. I wiem, że tak będzie nie raz. Jesteśmy tylko ludźmi. Wątpimy, słabniemy, upadamy. Ale zawsze wstajemy. Tym bardziej jeżeli mamy dla kogo...
Tagged

28 komentarzy:

  1. Ala takie stany w macierzynstwie zdarzają się każdej z Nas.
    Sa dni ze mamy wszystkiego dosc, zadajemy sobie mnóstwo pytań, mamy wątpliwości. Macierzyństwo to taka nauka przetrwania, ktorej uczymy sie przez całe życie.
    Gdy moja Pola przyszla na swiat w pierwszych dniach nie potrafilam sie nia zająć, wstać, nakarmić, mialam jej dość. .. dopiero po 2 miesiacach okazalo sie ze przechodze depresje poporodowa. Okropne uczucie, urodzilas dziecko ktore kochasz nad zycie jednak nie dociera do Ciebie ze jestes matka.
    Rozumiem Cie w 100% . Wiem co czujesz.
    Najważniejsze ze w tym momencie tulisz swoja córkę!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ala takie stany w macierzynstwie zdarzają się każdej z Nas.
    Sa dni ze mamy wszystkiego dosc, zadajemy sobie mnóstwo pytań, mamy wątpliwości. Macierzyństwo to taka nauka przetrwania, ktorej uczymy sie przez całe życie.
    Gdy moja Pola przyszla na swiat w pierwszych dniach nie potrafilam sie nia zająć, wstać, nakarmić, mialam jej dość. .. dopiero po 2 miesiacach okazalo sie ze przechodze depresje poporodowa. Okropne uczucie, urodzilas dziecko ktore kochasz nad zycie jednak nie dociera do Ciebie ze jestes matka.
    Rozumiem Cie w 100% . Wiem co czujesz.
    Najważniejsze ze w tym momencie tulisz swoja córkę!

    OdpowiedzUsuń
  3. Każdej mamie się to zdarza. Każda z nas ma jakieś granice wytrzymałości, ale po krótkiej chwili słabości okazuje się, że do granicy jeszcze daleko :) Każdemu z nas przytrafiają się te gorsze dnia, ale one mijają :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tez często mama ochotę uciec i zostawić wszystko żeby móc chociaz przez 5 minut byc sama dla siebie,doskonale cię rozumiem mój syn ma 4,5 roku a mimo to wcale nie jest łatwiej

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobrze, że kobiety o tym piszą. Życie to nie bajka a macierzyństwo potrafi naprawde dać w kość. Jeśli nie teraz to za 10 lat- nie uciekniemy od niego. Zapraszam do mnie na flowmummy.pl- pare zabawnych tekstow na wlasnie takie chwile. Bo te teksty sa tez o tym ze mam dosc, tak po prostu- mimo ze rodze dzieci hurtowo 😃 buziaki. I tak ku pamiecie- najlepsze sa matki "normalne". One nie zacisna petli na szyji wolnosci swoich dzieci. Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  6. Ojjj jak ja Cię dobrze rozumiem :) wiele razy czuje dokładnie to samo. Jak Robercik był malutki też chciał żeby go tylko nosić, wtedy był spokojny...u Nas sprawdziła się chusta...był cały czas wtulony we mnie a ja miałam wolne ręce...chusta to było zbawienie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeszcze nie raz przyjdą chwile zwątpienia i bezradności ! Ja nie spalam przez 2 lata z pierwsza córka ze względu na AZS ciągle musiałam ja drapać , masować i śpiewać mąż spal obok w pokoju bo ktoś musiał pracować! i w takich chwilach kobiety tracą panowanie nad sobą i bija , zabijają dzieci a nam z boku tak łatwo oceniać , wydawać osad !

    OdpowiedzUsuń
  8. Pani Alicjo to nie grzech czasem mieć wszystkiego dość. Mało się o tym mówi lukrując macierzyństwo na potęgę, nikt nie chce się przyznać, że ma doła, że czasem nie daje rady, że nie jest super hiper, ale my jesteśmy tylko ludźmi i mamy czasami prawo mieć gorszy dzień. Nie da rady funkcjonować ciągle na 100% mocy, kryzys w którymś momencie musi przyjść. Za dużo obowiązków, zarwane noce, dające o sobie znać zmęczenie myślę, że każda z nas to ma, ale nie każda ma odwagę o tym mówić głośno. Nie jesteśmy robotami.

    OdpowiedzUsuń
  9. Każdy ma takie chwile, w których chciałby uciec... Ja miałam wczoraj i przedwczoraj, i przedprzedwczoraj... Ostatnio nie jest mi lekko i doskonale cię rozumiem! Podziwiam twoją odwagę pisania o tym! Dałaś mi bodziec do wyrzucenia z siebie wszystkiego na blogu... Może się odważę.

    OdpowiedzUsuń
  10. Widać ze bardzo kochasz córeczke a kryzys każda matka ma, każda z nas to przerabia, przerabiała lub bedzie przerabiać.Przepraszam ale moim zdaniem troche przesadzasz, daj szanse tacie dziecka.Wiadomo ze mama najlepiej zajmie sie dzieckiem ale to nie znaczy ze tata zle to zrobi.Daj szanse mu sie wykazac a sobie na złapanie oddechu.Co by się stalo jak mała by troche popłakała nic.Jestem pewna ze tata by ja uspokoił ale nie dajesz mu tej możliwości.Głowa do góry niebawem powinno być lżej, tylko trzeba to przetrwać.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. A mi się wydawało że tylko ja tak mam :-/ ale gdy porozmawiałam z moimi koleżankami-matkami okazuje się że tak jest czasami. Zmęczenie materiału i po prostu wszystko drażni, nic nie jest tak jak powinno być. Ja znalazłam na to sposob -) daje czasami babci na spacery mojego kochanego urwisa i mam czas tylko dla siebie :-) nic mnie wtedy nie interesuje :-) bo matki jesteśmy jak heroski często musimy pogodzić opiekę nad maluchem z pracą,studiami,domem a niestety a może stety każdy jest człowiekiem i potrzebuje trochę odpoczynku. Pozdrawiam cieplutko :-* Mamala kocham Cię , Twoje teksty i fajnie że poruszyłaś ten temat bo pewnie niektóre z nas miały wyrzuty sumienia że tak czasami myślą :-*

    OdpowiedzUsuń
  12. A próbowałaś w takich sytuacjach chusty czy nosidła? U nas pomagało, a ręce miałam wolne i byłam w stanie coś zrobić ;))
    Powodzenia ;*

    OdpowiedzUsuń
  13. Też niestety mam takie dni zwątpienia.Dni kiedy mówię sobie Poco mi to był. Ale potem sobie myślę co ja by bez Nich wszystkich zrobiła. I tak z dobry czasem gorszym a nawet bardzo złym dniem zleciało mi 15 lat.Pozdrawiam życzę siły i wytrwałości. :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Skad Ja to znam. Ostatnio mam ten sam etap u siebie. Czasem mam ochote uciec, odpoczac, wyspac sie. Natomiast gdy przychodzi moment ze moge to albo nie moge zasnac, albo leze I mysle co synek robi. Czy osoba w danym momencie siedzaca z nim dobrze ze moim szczesciem opiekuje...

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja miewałam dni a raczej noce kiedy z bezsilności wychodziłam do drugiego pokoju i waliłam głową w ścianę. (serio serio) Do dziś jak mnie taki nagły płacz wyrwie w nocy to nie raz nie wiem co się dzieje i człowiek pomyśli sobie "Boże weź ktoś tego dzieciaka bo ja już nie mam siły". Koniec końców wstaję, głaszczę, noszę, masuję i pluję sobie w twarz za to, że miałam jej dość a to w końcu moje dziecko.

    OdpowiedzUsuń
  16. Wiesz tuż po porodzie dopadł mnie baby blues a raczej początek depresji. Nie umiałam się cieszyć. Płakałam, wręcz wyłam. Ucieczką był dla mnie prysznic. Te 15 min spokoju. Potem dzięki bogu wszystko przeszło. Wygrałam to. Ale tak bardzo rozumiem co piszesz, każde słowo. Zmęczenie czasem nas dopada, ale i tak kochy nasze dzieci najbardziej na świecie. Trzymaj się!!!!

    OdpowiedzUsuń
  17. Każda matka ma takie chwile...jesteśmy tylko ludźmi a nie robotami, którym wystarczy podmienić baterie ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Kochana, bardzo dobrze wiem co czujesz. Natłok obowiązków każdego może przytłoczyć i to silne uczucie, że matka zrobi wszystko najlepiej. Z jednej strony chcemy spokoju a jak już mamy chwilę dla siebie to bijemy się z myślami, że przecież my najlepiej nakarmi, przewiniemy itp... to jest tak jak kocha się za bardzo....Ja wstawałam do synka 15 m-cy: noc w noc po kilka razy, później spał z nami- miałam już dość i wyprowadziliśmy się z mężem do drugiego pokoju i od tej nocy syn aż do teraz przesypia bez pobudki... Wszystko minie potrzeba tylko czasu....

    OdpowiedzUsuń
  19. Często miewam pomysły wyjść po mleko, wrócić za 20lat, otwarcie mówię, że mam dość, że potrzebuję przestrzeni, mój M. to rozumie, są noce, że to on wstaje do dziewczyn na zmianę, a jeśli ja "pełnię dyżur" i jest np niedzielny świt on zabiera je na dół, żebym mogła odespać. Tak rózwnież mam czasem ochotę wyjść...

    OdpowiedzUsuń
  20. Taki Matki los :) Raz masz dosyć i byś się schowała przed całym światem, a zazwyczaj zacałowałabyś dziecko, bo nie da się ogarnąć takiej miłości. Jesteśmy tylko ludźmi :)
    Tak, wstajemy, bo mamy dla kogo, a to nasz cały świat :)

    OdpowiedzUsuń
  21. ehhh.... skąd ja to znam ;)
    każdemu się zdarzają takie chwile :) ale za moment, wystarczy jedno spojrzenie na dziecko, jeden uśmiech i z powrotem wszystko się CHCE :D

    OdpowiedzUsuń
  22. Każda z nas tak ma.Każda! Ja otwarcie mówię ze dziwię się kobietom które decydują się na pracę w przedszkolu ;-) przecież to koszmar! :-p mając swoje dwie wymarzone córeczki czasami chciałabym je wsadzić w rakietę i na kosmos pognac ale jako ze dobra ze mnie baba to mecze się z nimi do dzisiaj :-) i kiedy myślę jak wyglądałoby życie bez nich...to nie ma tego życia! One są moim życiem, moim szczęściem! Ale musi być czas dla siebie, dla swoich pasji, dla chwil tylko z ukochanym, dla spaceru bez dziecka, dla pracy, dla przyjaciół.
    Głowa do góry :-)

    OdpowiedzUsuń
  23. Miałam podobnie kilka razy, ale podniosłam się tak jak Ty. Potrzebne są te chwile opadania z sił i chęci. By docenić jeszcze bardziej to co posiadamy. Każda świeżo upieczona mama, a nawet nie świeżo walczy z tym co opisałaś. A to się dziać po prostu musi, bo było by zbyt oczywiście :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Skąd ja to znam, chyba każda matka przechodziła taki stan
    Zapraszamy do na na konkurs

    OdpowiedzUsuń
  25. piszesz o walce każdej mamy. Tych chwilach kiedy masz ochotę powiedzieć KONIEC, a potem patrzysz na tą małą istotę i wiesz, że możesz dla niej tak dalej...

    tak na marginesie chciałabym ci coś podpowiedzieć coś, dać ci "radę",która mi dała Jadźka i jest baardzo mądra, tak sądzę
    "pozwól ojcu by ojcem, może dziecko popłacze dłużej, może będzie mieć krzywo pieluchę zapiętą, będzie źle ubrane, trochę rozczochrane. Nigdy nie ingeruj w to jak zajmuje się dzieckiem."

    :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Jak ja uwielbiam czytać to co piszesz! Z każdym postem bardziej!
    Świetna z Ciebie Mama Ala, wiesz? Na prawdę świetna...
    I jeśli chodź jednej z nas- matek kiedyś nie dopadło zwątpienie, to w to nie uwierzę.
    Łzy, płacz, chwile słabości, gniewu, smutku, bezradności wpisane są chyba w macierzyństwo, bez tych chwil nie umiały byśmy docenić smaku chwil cudownych, słodkich i rozkosznych.

    OdpowiedzUsuń
  27. oj i ja to znam bardzo dobrze.. wzruszyłam się czytając Twój wpis,bo poczułam jak bym o sobie czytała. też mam takie dni kiedy nie mam już siły, jestem mega zmęczona i chciałabym choć jeden dzień odpoczynku.. to chyba normalne i nie uwierzę,że jest na świecie mama,która choć raz nie miała takiej chwili zwątpienia. pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Przeczytałam i się popłakałam. Ile razy muszę przepraszać mojego Johnego za chwilę słabości. Ile razy płacząc mówie mu jak bardzo go kocham i że żałuję każdej myśli i każdego słowa. Dobrze że nikt nas matek za te chwile słabości nie krytykuje. Zresztą nie ma siły aby istniała kobieta która przetrwa próbę macieżyństwa bez ani jednej chwili słabości. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Komentarze obrażające mnie, moją rodzinę i czepiające się każdego szczegółu naszego życia nie będą publikowane.

.