Zazwyczaj nocne pobudki są dla mnie mordęgą. Głównie dlatego, że Pola przyzwyczaiła mnie po ukończeniu 2 miesięcy do przespanych nocy. Kiedy bajka się skończyła, wstawanie co chwilę stało się...uciążliwe. I chociaż robię to automatycznie, nie patrząc już na zegarek i nie licząc, który to już raz - odczuwam to wszystko z rana. Mianowicie jestem żywym trupem. Więc kiedy zawsze słyszę "ee" z jej pokoiku bądź inne pochodne jej odgłosów - robię skwaszoną minę i nieżywa wypełzam z łóżka niczym zombie.
Ale ostatnio było inaczej. Godzina 23, ledwo już patrzę na oczy. Wyłączam światło i kładę się do łóżka. Co rusz przysypiam i się przebudzam. Wciąż myślę o Poli. Mam jakąś wewnętrzną chęć przytulenia jej i wycałowania. "To ze zmęczenia" - myślę i podejmuję kolejne próby spania. Wciąż mam przed oczami jej twarz i czuję dziwną tęsknotę mimo, że jest tuż za ścianą. Nie chcę iść i się w nią wpatrywać, była taka zmęczona, po co ma się budzić. Natłok myśli utrudnia mi zasypianie, ale w końcu powieki stają się coraz cięższe i cięższe. Aż tu nagle...słyszę ją! Wstaję na równe nogi jak gdyby uruchomił się alarm przeciwpożarowy i biegnę do niej z prędkością światła. Czuję taką ulgę...mogę ją przytulić, pocałować. Wyjmuję ją z łóżeczka, a ona wtula się we mnie. Mruczy tak słodko pod nosem a ja całuję ją w czoło. "Kocham Cię skarbie wiesz" - szepczę jej do ucha. Trzymam w ramionach 6 kilogramów miłości. Patrzę na Nią, a do oczu nachodzą mi łzy. Łzy szczęścia. Cała drżę z podekscytowania i wiem, że gdybym wyściskała ją w tym momencie tak mocno jak wtedy chciałam - z pewnością połamałabym jej kruche kości. Wpatruję się w Nią tak intensywnie chyba pierwszy raz. Dotykam jej gładkiej skóry, gładzę jej milutkie włosy. Jest taka piękna, bezbronna. Czuję jak serce przepełnia się miłością a ciało szczęściem. Jak to wyrazić? Wykrzyczeć? Zapisać? Cholera. Nie da się. Nie da. Chociaż tak bardzo próbuję to nie oddam tego co czuję w stu procentach. Nie zmierzę i nie obliczę. Ta miłość jest...kosmiczna. Tego nie da się ogarnąć. To po prostu...się czuje.
6/14/2014
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
<3
OdpowiedzUsuńTeż tak miałam jak Bubi był malutki. A nie, przepraszam- do tej pory tak mam. Zasypiając trzymam go za rękę i czekam, aż będzie rano i mnie obudzi. A z drugiej strony padając ze zmęczenia marzę o tym, by noc trwała "wiecznie". :)
tak tej miłości do własnego dziecka nie da opisać sie słowami :-)
OdpowiedzUsuńJak nie kochac takiego maluszka???
OdpowiedzUsuńPięknie :) Też tak mam :)
OdpowiedzUsuńmój synek każdego wieczoru zasypia trzymając mnie za palca :-) codziennie patrzac na niego mam ochote płakać... płakać ze szczęścia że mam taki skarb obok siebie :-)
OdpowiedzUsuńa moze ona tak popłakuje bo chce być bliżej ciebie co?napewno odbierzesz to jako złośliwośc ale pomyśl na tym zeby spać w jednym pokoju z nią przecież ona jest taka maleńka i musi sama spać w pustym pokoju
OdpowiedzUsuńMoże i jest taka przyczyna, ale chyba najważniejszy jest fakt, że zasypia w moich ramionach i znajduje się w nich kiedy tylko zapłacze :) Jeśli będzie spać ze mną - przyzwyczai się do tego, a ma przyzwyczaić się do swojego łóżka,a nie do tego, że mam jest 24 na dobę przy niej.
UsuńJa codziennie usypiam mojego maluszka i nikt inny tego nie potrafi zrobic bo tylko przy mnie chyba czuje sie tak dobrze. I tylko ja umiem go uspokoic jak placze, ani tata, ani babcia. To jest cudowne :)
OdpowiedzUsuńMoja córka ma juz 2,5 roczku a nadal tak mam. Myślę, ze gdy dziecko rodzi sie z prawdziwej miłości i jest wyczekiwane to to nigdy nie minie. Czasami gdy N. śpi też nie mogę zasnąć i mam ochotę ja wycałować i przytulić ale wiem, że ja obudzę. Z miłości do niej aż boli mnie serce. Tak bardzo ją kocham.
OdpowiedzUsuńJa z Lidią śpię. Na początku było to spowodowane lenistwem - nie chciało mi się po raz kolejny wstawać. Ale od 11 miesięcy jesteśmy same i nie potrafię już inaczej. Nie umiem bez Niej spać. Nie potrafię zasnąć kiedy ona śpi u siebie i często na śpiąco przenoszę ją do siebie i tulę.
OdpowiedzUsuńCo raz bardziej dowiaduję się od Ciebie Mamalo że miłość matki do dziecka jest cudem, niesamowitymi uczuciami i przeżyciami... Wulkanem a zarazem cichym szumem wody... <3
OdpowiedzUsuńTeż tak miałam ostatnio. Moja Julcia ma 2,5 miesiąca i śpi tuż obok (bo jej kołyska stoi przy moim łóżku), ale miałam na prawdę wielką ochotę wziąć ją do siebie.
OdpowiedzUsuńhttp://cytrynkowy-swiat.blogspot.com/
Ja takie napady milosci mam nawet teraz mimo ze maly ma 1,5roku
OdpowiedzUsuńMiłość do dzieci jest właśnie nieporównywalna do niczego innego i nie do opisania. Oj tak :)
OdpowiedzUsuń