Zdziwienia i braku zrozumienia dla takich decyzji doświadczyłam na własnej skórze. Imprezowanie i korzystanie z życia zaczęłam dość wcześnie, bo w wieku 16 lat (chociaż mam wrażenie, że teraz mając lat 16 ludzie mają już za sobą imprezowy bagaż doświadczeń) , toteż dość wcześnie się wyszalałam. Do tego doszło zakochanie i związek, w którym coraz częściej zamiast o szaleństwach zaczęłam marzyć o... macierzyństwie. O rodzinie, o stabilizacji. Miałam dość. Miałam dość życia bez celu. Znajomi co weekend mnie gdzieś wyciągali. Ale ja wolałam usiąść przed telewizorem, albo pójść na spokojny spacer. Widok imprezujących ludzi zaczął mnie razić. Nie widziałam nic fajnego w upijaniu się co noc, w powrotach do domu nad ranem. Jedyne czego pragnęłam - to dziecko. I kiedy nadszedł ten najcudowniejszy na świecie moment. Kiedy moim oczom ukazał się ten upragniony widok - dwie kreski...byłam najszczęśliwszą osobą na świecie. Nie czekałam ani chwili, żeby pochwalić się tą nowiną całemu światu. Świadoma decyzja, ciąża planowana, tak szybko nam się udało! Muszę powiedzieć wszystkim : będę miała dziecko. Co druga konwersacja na facebooku zawierała zdania typu : " O jezu! I co wy teraz zrobicie?!" lub " łoo, wpadliście?".
Wybaczając już tą bezpośredniość - naprawdę , aż tak to dziwi? Nie mam lat szesnastu i plecaka na plecach z książkami do szkoły. Uczę się zaocznie, pracuję na siebie, jestem w kilkuletnim związku. Mam prawo chcieć dziecka, a jeśli bym go nie chciała to zapewniam, że o antykoncepcji wiem wystarczająco - nie chcesz dziecka, zabezpieczaj się. Pomijając rozmowy, w których wiedziałam z kim rozmawiam, więc zapewne wiele osób gryzło się w język popis dali anonimowi komentatorzy jeszcze na poprzednim blogu, którego kiedyś prowadziłam. Tak jak nie dotykają mnie zgryźliwości marnych istot znudzonych swoim życiem przed komputerem, tak wtedy poczułam się jak śmieć. Nie przytoczę tego słowo w słowo. Nie chcę chyba nawet tego pamiętać. Ale wtedy zobaczyłam jak bardzo ludzi boli to, że ktoś obiera inne cele, inną drogę. Zaczęło się zaglądanie w portfel. Że przecież na garnuszku rodziców, że to oni będą musieli za wszystko dla dziecka płacić. Drodzy "przyjaciele". Pomijając fakt, że utrzymuję się z narzeczonym sama - czy to nie Wy wołacie żałośnie co piątek o dychę na piwo? Czy to nie Wam rodzice muszą kupić ciuszki, nakarmić? A to, że podmywacie sobie codziennie dupę - płacicie za to sami? Czy to wciąż mama z tatą płacą za Wasze jedzenie, dach nad głową, wodę i prąd. Och...no tak myślałam.
Jak sami widzicie. Presja społeczeństwa potrafi dać w kość. Potrafi odwieść Was od przeróżnych decyzji w Waszym życiu. Ale czy warto? Czy warto rezygnować z tego czego pragniemy, tylko po to, by być w tej tak naprawdę nic nie znaczącej "większości" ?
Jeśli ledwo co skończyłaś szkołę i rozważasz zajście w ciążę , mam dla Ciebie kilka rad :
- Daj sobie nawet pół roku na przemyślenie, nie podejmuj decyzji kierując się jednym impulsem
- Jeśli nie jesteś pewna czy od razu poradzisz sobie w stu procentach finansowo, musisz porozmawiać też z rodzicami. Jeśli na początku tej drogi zechcą ci pomóc - to masz zielone światło. Jeśli nie - wstrzymaj się. Na dziecko idzie naprawdę sporo pieniędzy, nie narażaj go na niedostatek czegoś poprzez swój kaprys.
- Nie słuchaj rad innych. Ty sama wiesz najlepiej czego pragniesz. Jeśli ktoś Ci powie "Tylko wydaje Ci się, że jesteś gotowa" - zignoruj to.
- Studiujesz? Będziesz musiała pogodzić macierzyństwo z nauką i pojawianiem się na wykładach. Dowiedz się na uczelni, jak wygląda indywidualny tok studiów, zaliczenia itp. Być może tak jak ja będziesz mogła przejść na taki tryb i pojawiać się tylko na zaliczeniach, a to co było na wykładach wykładowca będzie musiał Ci systematycznie udostępniać.
- Jeśli Twój mężczyzna pracuje i mieszkacie sami, zastanów się czy dasz sobie radę bez pomocy innych. Jeśli Twoja rodzina mieszka nieopodal, sama musisz wiedzieć, czy zechcą Cię czasem wyręczyć lub dać odetchnąć. Jeśli wiesz, że nie będziesz miała wsparcia, a nachodzi Cię jakakolwiek wątpliwość, czy dasz radę. Odpuść. Nie możesz wątpić. Musisz być pewna, że dasz radę.
To co napisałam wyżej, dla jednych może być oczywiste i śmieszne. Inni mogą przysiąść i zastanowić się czy rzeczywiście są pewni. Pamiętajcie. To Wasze życie. Wasze decyzje. Nie pozwólcie, by presja społeczeństwa, rówieśników odebrała Wam to co najpiękniejsze. Ja się zdecydowałam. Podjęłam tą decyzję. Podjęłam ją świadomie. I nie wyobrażam sobie postąpić inaczej. Jestem najszczęśliwszą osobą na świecie. Mam rodzinę , grunt po nogami. Za kilka dni na świecie pojawi się owoc mojej decyzji. Najlepszej na świecie. A to co myślą inni - jednym uchem wpuszczam, drugim wypuszczam. To samo radzę Wam.
Bo to na mnie rano będą spoglądać najpiękniejsze na świecie oczy dziecka, a nie skacowane oczy mojej własnej osoby w lustrze. I to ja będę wstawać codziennie rano, nie po to, żeby pomyśleć gdzie się dziś wyszaleć w tym cudownym studenckim czasie. Będę wstawać po to, by całować ją w czoło, kochać, tulić i wierzyć. Wierzyć, że każdy następny dzień - będzie jeszcze piękniejszym.
Brawo! Brawo, że potrafisz o tym mówić głośno. U mnie reakcja otoczenia była podobna, zaś inni pytali kiedy to dziecko, bo zdecydowaliśmy się na.nie dopiero w dwa i pół roku po slubie. A przecież to nasza decyzja kiedy "robimy" sobie dziecko.
OdpowiedzUsuńTeraz zaś pytają kiedy drugie. Odpowiadam wówczas, że jak znajdę sponsora :P
UsuńI dobrze odpowiadasz:D
UsuńNie planowałam dziecka. W ogóle.
OdpowiedzUsuńWpadłam. Przez własną głupotę.
Klasyczna wpadka szalonej nastolatki.
Po 5 latach wiem, że to najpiękniejsza życiowa wpadka jaka mnie w życiu spotkała.
Rodzice? Pomagają. :)
Ale obydwoje pracujemy.
Jesteśmy w stanie utrzymać się sami, tym bardziej, że A. jest ode mnie kilka lat starszy.
Ostatnio na moim blogu ktoś napisał (nie zacytuje, ale mniej więcej napiszę): ,,Co ty wiesz o życiu popierdolona gówniaro, jak znalazłaś sobie bogatego męża i stać Cię na to wszystko co pokazujesz?! Ludzie za 1200 zł miesięcznie żyją, a Twoje dziecko bawi się gównianymi matami za 600 zł" ...
Szczena mi opadła.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńKlasyczny hejter. Mu się w życiu nie powiodło to wyładowuje się na innych.
UsuńCo do samego postu. Bardzo dobrze napisane. Każdy decyduje się na macierzyństwo wtedy gdy jest na to gotowy. Nie tylko materialnie ale i mentalnie. Bo cóż po kasie, gdy w głowie 10-cio latek :)
Ja w pierwszą rocznicę ślubu byłam już w ciąży, ale było to jak najbardziej planowe zagranie. Też mamy znajomych, którzy najpierw dopytywali kiedy ślub, potem kiedy dziecko a teraz kiedy następne.
Dokladnie tak jak Ty szalenstwo zaczelam w wieku 16 lat i do 20 roku zycia szalenstwu nie bylo konca, ale w wieku 20 lat wyjechalam z kraju zeby w koncu cos zmienic, po kilku miesiacach wyszlo jak wyszlo i wyszlo najlepiej w swiecie, wyszlo tak jak zawsze pragnelam! W listopadzie koncze 22 lata, za miesiac i pol moja corka konczy roczek, wychowuje ja sama z narzeczonym, rodzina jest daleko, wszystko tylko na mojej glowie, i dobrze mi z tym!
OdpowiedzUsuńBędąc w związku zdecydowaliśmy się na dziecko - udało się. ale i tak wszyscy pytali czy to wpadka była otoz nie my chcieliśmy dziecka a ze przed slubem to teraz chyba normalne.
OdpowiedzUsuńMiałam 22 lata jak zaszłam w ciążę. Mało osób wie, że to było zaplanowane. Nie mam ochoty o tym mówić, po tym jak kilkakrotnie usłyszałam "głupia jesteś".
OdpowiedzUsuńja mam 22 i pół, 2 letnia córkę z wpadki wszyscy o tym wiedzą
OdpowiedzUsuńostatnio coraz częściej spotykam się z komentarzem koleżanek z rocznika- ze mi zazdroszczą :P
mam szczęśliwe dziecko które "oddycha miłością " :) a to najważniejsze!
za to pamiętam z okresu ciąży, jak poszłam w połowie na szybko do obcego Gina i kobieta zanim się zapytała z jakim problemem przychodzę rzuciła " a nie myślałaś o zabezpieczeniu" miałam ochotę jej dać w mordę za przeproszeniem !
ludzie bywają bezczelni!
oj skąd ja to znam... niedawno pisałam u siebie na blogu pościk o trochę zbliżonej treści, acz o rodzinach wielodzietnych, jaką mają opinię we współczesnym świecie...
OdpowiedzUsuńmialam 18 lat, tyle co zdalam mature, bylismy ze soba 3 lata i plany byl taki: ide do pracy, zaocznie zrobie licencjata a wtedy slub i dziecko. a moze wczesniej dziecko? ale wszystko sie zmienilo. zaraz jak zaczelam studia zaszlam w ciaze. wzielismy slub, po pol roku pojawil sie synek:D maz chcial kolejne, ja troche nie bardzo no bo W. mial dopiero 5 miesiecy... no ale stalo sie- kolejna 'planowana wpadka":) pojawila sie córcia:) kiedy miala 4 miesiace kupilismy wlasne mieszkanie i mieszkamy sami:D 30 km od rodziny wiec ani daleko ani blisko. kiedy potrzeba pomagaja kiedy nie trzeba- nie wtracaja sie... studiowalam bez problemu i skonczylam studia dzieki mojej mamie ktora w weekendy pomagala mezowi z nasza dwojka:)
OdpowiedzUsuńpojawienie sie synusia poprostu przyspieszylo wszystko. wszyscy pytali: jak Ty sobie poradzisz? z dwojka rok po roku?a co ze studiami? a teraz wszyscy mowia: jakie ty masz fajne dzieciaki! jakie juz duze i madre! ale masz fajnie: rosna zadowolone wszystko maja a ja co? kiedy ja bede miec takie?
wiec niech ludzie gadaja co chca! chcialam dziecka to je mam! nawet 2! i jest to najpiekniejsze co mnie dotad w zyciu spotkalo. niczego bym nie zmienila nawet gdybym mogla:))
w tym roku kończę 22 lata, od prawie dwóch lat mieszkam z moim teraz już narzeczonym :) oboje pracujemy tzn teraz ja nie bo czekamy na naszą córeczkę która w marcu przyjdzie na świat. I lubię prać jak to napisałaś jego "śmierdzące skarpety" gotować mu obiadki czekać na niego kiedy wróci z pracy potem spędzać wspólne "nudne wieczory"-grunt że we dwoje a już niedługo czego się oboje nie możemy doczekać w trójkę z naszą córeczką która jest zaplanowanym i upragnionym dzieckiem!!
OdpowiedzUsuńMajac lat 20 baaardzo marzylam o dziecku.Narzeczony tez...ale wtedy hmmm ja zaczelam dopiero dzienne studia,narzeczony byl w klasie maturalnej - odpadało...pomimo,ze prace miałam.Ale ani mieszkania,ani perspektyw...postanowilismy poczekać.TE 5 lat dosc szybko zleciało...po studiach wzielismy slub i od razu po slubie ciaża.Ja osobiscie nie zaluje,ze poczekaliśmy z tym.Choc pewnie gdybysmy wtedy mieli warunki to mielibysmy już dziecko w 1 klasie podstawowki :)
OdpowiedzUsuńGrunt to przemyslana decyzja,bo wlasnie samo "chciec" nie wystarczy :)
I niewazne czy ma sie lat 20 czy 30...
P.S. My pomimo ze mamy 27 lat,to nasi znajomi nadal zajmuja sie tylko imprezowanie i jestesmy ewenementem niestety....
Miałam 16 lat jak urodziłam syna... z tego względu, że mieszkam na wsi krytyka była straszna, ludzie palcami mnie wytykali.... Obecnie mam 20 lat w maju podchodzę do matury, nikim się nie przejmuję. Mam dziecko mój problem, ja poniosłam konsekwencje mojej głupoty, a nie ludzie którzy żyć mi nie dawali :( Mieszkamy u moich rodziców, mój partner pracuje i jesteśmy szczęśliwi :) Od października wybieram się na studia, a od czerwca biorę się za poszukiwanie pracy :)
OdpowiedzUsuńpopieram ja też miałam potrzebe wczesnego macierzyństwa ale fakt faktem urodziłam mając 22 lata jakoś wcześniej się nie dało mój partner jeszcze nie chciał ale bedąc z nim mając 19 już pragnełam być mamą - dość imprez dość kaca lecz spokojne życie z maleństwem u boku to takie cudowne mając takiego brzdąca obok a nie wódkę dla mnie też lepiej wstawać w nocy przewijać pampersy karmić i siedziec w domu niż szaleć po imprezach :) jedne sa wczesnie gotowe drugie uciekają od macierzyństwa ale cieszę się że tego chciałaś :)
OdpowiedzUsuńRównież w wieku 16 lat zaczęłam imprezować, tyle że ja się nie wyszalałam, miałam jeszcze wiele energii na imprezy. :p Zupełnie inaczej patrzyłam na swoją przyszłość, jednak wpadliśmy. Nie powiem, że się nie zabezpieczaliśmy, bo bym skłamała. Niestety nie każdy wie, że żadna metoda antykoncepcji nie daje 100% pewności. Przez kilka osób zostałam zjechana. I to przez osoby, po których najmniej bym się tego spodziewała. Miałam jednak rodzinę, która mimo że inaczej wyobrażała sobie moją przyszłość, dalej mnie wspierała, miałam przyjaciół, którzy mnie nie zjechali tylko pomagali. Teraz mam najpiękniejszy skarb na świecie - 17miesięczną Oliwkę. I wbrew opinii osób, które znały mnie tylko z imprez, które twierdziły, że jestem najmniej odpowiedzialną osobą do wychowywania dziecka, potrafię pogodzić studia z dzieckiem, potrafię utrzymać się z narzeczonym i tak, jestem odpowiedzialna!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
Ja nigdy nie byłam typem imprezowiczki, ale miałam okazję wyszaleć się na innych płaszczyznach. W tym roku kończę dwadzieścia trzy lata i jest mi coraz trudniej, bo teraz marzenie o dziecku przesłania mi wszystkie inne marzenia... Wszędzie widzę dziewczyny z pięknymi okrągłymi brzuchami, wszędzie widzę dzieci - ale sami jeszcze się wstrzymujemy... :-(
OdpowiedzUsuńZnam to. Też świadomie zdecydowałam się na dziecko w wieku 21 lat. Mieliśmy swój domek, swoje dochody, ale i tak niektórzy się dziwili. Bo jak można woleć dzieci od imprez i wolności? Niektórzy mają inne priorytety, dla mnie na pierwszym miejscu jest rodzina, to o niej marzyłam, a nie o wieeeelkiej karierze. A kto powiedział, że mając dziecko nie można studiować, pracować czy nawet czasem wyjść na imprezę? Trzeba tylko umieć sobie zorganizować i można wszystko! Dzieci nas nie ograniczają- one dodają skrzydeł!
OdpowiedzUsuńObgadywanie za plecami, obraźliwe anonimowe wypowiedzi, krytyka mojego wyboru. A to tylko dlatego, że zdecydowałam się na dziecko w wieku 20 lat. Czułam się jakbym miała 12 lat i popełniła największy błąd w swoim życiu. Dobra, nie zawsze jest łatwo, kolorowo, pięknie z funduszami ale kiedy ktoś mnie zapyta czy było warto to bez zastanowienia odpowiem, że dla takiego Skarba tak. Życzę Ci wszystkiego co dobre i wiary w siebie, przede wszystkim, bo ona przyda Ci się najbardziej kiedy będziesz uważana za najgorszą. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJa również życzę wszystkiego dobrego! I dziękuję! :)
UsuńJa mimo wszystko uwazam, ze troche sie traci jak ma sie dziecko przed 25 rokiem zycia. I to nie chodzi o to czy uwazam ze to za wczesnie tylko o okolicznosc ze jest to wyjatkowy okres w zyciu. Jest takie powiedzenie: Kiedy cialo jest najlepiej przygotowane do macierzynstwa to umysl nie, kiedy umysl jest gotowy to cialo juz nie te". A poza tym kazdy kto jest rodzicem powie, ze nie ma idealnego momentu na dziecko ;) bo zawsze cos :)
OdpowiedzUsuńNo dokładnie, chyba nigdy nie będzie to "idealny moment" :)
UsuńJa urodzilam syna przed 18 -tymi urodzinami. Niestety zostalam z nim sama jego ojciec wypial sie na nas. Pomogla mi mama dziekj niej moglam dalej sie uczyc, pozniej pracowac. Po 6 latach zaczelam spotykac sie z moim mezem. Teraz mamy jeszcze dwojke dzieci corka ma 6 lat , synek 2. Moj pierworodny ma juz 17 lat to juz mezczyzna. Nie zaluje ze sie urodzil !!! Tak mialo byc !
OdpowiedzUsuńI bardzo dobra postawa!! :)
UsuńNasza córa urodziła się jak miałam 18 lat. Wtedy to stwierdziłam " nigdy więcej!". teraz mam lat prawie 22, córka chodzi do przedszkola. razem z mężem jesteśmy zdecydowani na kolejne dziecko i nikt mi nie wmówi, że jest za wcześnie. Znam siebie, znam swojego męża i przede wszystkim mam już doświadczenie z poprzednim dzieckiem. Przeanalizowaliśmy wszystkie za i przeciw. Teraz tylko czekamy aż fasolka sie pojawi :)
OdpowiedzUsuń
UsuńW takim razie powodzenia !! :)
Podobnie jak Ty miałam 16 lat, kiedy zaczęłam "szaleć", no nawet troszkę mniej... I podobnie jak Ty w wieku 21 lat po świadomej decyzji o ciąży urodziłam córkę. Dziś mam 27 lat i jestem prawie 8 lat po ślubie. Mam 2 dzieci. Znajomi jeszcze niektórzy mieszkają z rodzicami, uczą się, nie myślą o założeniu rodziny... Pukają się w głowę patrząc na mnie... A ja pukam się czasem w głowę patrząc na nich i na czas uciekający im przez palce...
OdpowiedzUsuńI jest pięknie prawda? A niech się pukają... ;)
UsuńUwielbiam Cię za ten post!!!! ♥
OdpowiedzUsuńU mnie szaleństwa zaczęły się gdy miałam 15 lat... Miałam wtedy chłopaka za którym świata nie widziałam... Przejechałam się na nim bardzo.. Nie szanował mnie w ogóle, dwa razy kopnął w du.pę, zdradził... Ze względu na tego chłopaka poszłam do ogólniaka, ze szkoły odeszłam po paru miesiącach i... chyba tak musiało być!:D A dlaczego?:) Poszłam do technikum gastronomicznego gdzie dostałam jakiegoś kopa... Zaczęłam się intensywnie uczyć, poznałam nowych ludzi, zyskałam pasję...:) I gdy związek z byłym sypał się już bezpowrotnie, poznałam mojego ukochanego :) Zaczęliśmy się spotykać i bawić razem... Czasem się napiliśmy, często wychodziliśmy do kina, czy coś zjeść...:) Zaczęłam też pracować w zawodzie, dzieliłam czas na pracę, obowiązki domowe, szkołę, czas z chłopakiem... I w tym czasie poczułam to coś! Zdałam sobie sprawę czym jest to uczucie... Pewność, bezpieczeństwo, stabilizacja.... Mając 18 lat zaczęłam zauważać wśród siebie ciążowe brzuszki - idąc ulicą, będąc w centrum handlowym, u lekarza... I czułam zazdrość! Tak bardzo chciałam mieć dzidziusia!:) Ale zostały dwa lata szkoły, Damianowi rok... Trzeba było poczekać... Chciałam iść na studia ale nie brałam tego jako konieczność.
Mój ukochany skończył szkołę, ja poszłam do klasy maturalnej. Zaczęliśmy planować wspólne zamieszkanie po tym jak skończę szkołę. I pomimo tego, że się zabezpieczaliśmy to z dnia na dzień zaczęłam się gorzej czuć... Spóźniał mi się okres, miałam podwyższoną temperaturę, wszystko mi pod nosem śmierdziało i nic mi nie smakowało. No może poza pomarańczami!
Wiedziałam co się kroi, ale nie dołowało mnie to, byłam szczęśliwa!!:D:) Cieszyłam się jak diabli choć nie ukrywam, że na początku byłam przerażona. W ciąży udało mi się znaleźć lekką robotę, Damian znalazł lepszą pracę...:) Szkołę ukończyłam z czerwonym paskiem, byłam w pierwszej szóstce. Zdałam maturę i egzamin zawodowy. Ciąża tylko przyspieszyła nasze plany zamieszkania razem. Utrzymujemy sie sami, bez pomocy rodziców.
Dlaczego Ci to wszystko napisałam?:) Czuję to samo co Ty! I też doświadczyłam przykrych słów ito w zasadzie bez powodu! Dlaczego, bo zaszłam w ciążę? Niektórzy zazdrościli, inni nie rozumieli tego, że ja mam inną wizję świata więc mi wytykali i nie szczędzili przykrych słów... Śmiali się z tego, że mi przyjdzie opiekować się maleństwem i żyć bez jakiejkolwiek pomocy - ja się śmieję z tego, że nie potrafią być samodzielni :)
Wierzę w to, że tak miało być:) Że ja i mój ukochany nie spotkaliśmy się bez powodu. To się czuje!:D
Będąc z nim we dwójkę czułam się tak jakbyśmy byli jednością.
Będąc z nim i naszą córcią we trójkę czuję prawdziwe spełnienie i to jest to!!!:)
Poprzednie życie bez mojej ukochanej dwójeczki było takie puste i szczerze powiem, że gdybym miała drugi raz zaplanować swoje życie, to bez problemu zdecydowałabym się na to co mi przyniósł los:)
Mega się cieszę, że mi to wszystko opisałaś. Jakbym czytała o sobie!! :) Też pamiętam jak zaczęłam wszędzie zauważać kobiety w ciąży, zwracać uwagę na małe dzieci...poczułam, że jestem gotowa, że chcę tego !!:) Pozdrawiam!
UsuńPolska to jednak bogaty kraj. Wiele z was pisze, że macie swoje domy, mieszkania w wieku około 20 lat utrzymujecie się sami bez pomocy rodziców. A ludzie ciągle narzekają, że brak pracy, perspektyw. Cóż lubimy się czasem dowartościowywać.
OdpowiedzUsuńPraca jest, trzeba umieć szukać, a nie wybrzydzać jak się ma jedynie wykształcenie średnie. "Swoje mieszkanie" - większość wynajmuje, więc raczej nie swoje ;) Tak, bez pomocy rodziców - bo nie rozumiem po co prosić ich o pomoc jeśli ma się na podstawowe potrzeby.
UsuńA po studiach dziennych na dobrej państwowej uczelni myślisz, że tak łatwo znaleźć pracę? chyba że za 1 tys w galerii handlowej to tak. Tylko na co to, na wynejem wystarczy. Dla mnie troche mija się z celem mieszkać całe życie w wynajmowanym mieszkaniu płacić za nic. Ja nie krytykuje młodych matek bo sama nią jestem i to jest piękne, tylko przedstawiacie tu obraz, że żyje się cudownie w wieku 20 lat z dzieckiem i narzeczonym. Tylko właśnie jak napisałaś starcza na "podstawowe potrzeby":) przeczyta to taka 17 latka albo 12 latka:) i pomyśli cóż zajdę w ciąże to zajdę, przecież inne młode matki piszą, że jest fajnie.
OdpowiedzUsuńmnie tylko jedno przeszkadza w tym poście i komentarzach. owszem jest część, która imprezuje i nie myśli o założeniu rodziny ale z tych opinii, które tu padają wynika z tego, że każda młoda dziewczyna, które nie jest matką marzy o imprezowaniu, upijaniu się i nieograniczonej wolności. ja nigdy nie balowałam, baa, nawet alkohol jest mi obcy bo go zwyczajnie nie lubię, na imprezy chodzę tak często jak pewnie niektóre młode matki, dziecka i rodziny nie mam bo wybrałam ten okres na edukację, a trudno z małym dzieckiem jeżdzić na zagraniczne staże i stypendia. dlatego nie twórzcie przeciwstawieństw: młode, i rozsadne matki konta rozwydrzone imprezowiczki, bo to jest generalizowanie.
OdpowiedzUsuńJa napiszę, ze jestem ciut starsza od Ciebie, bo skończę w tym roku 23 lata i w tym roku też urodzę :)
OdpowiedzUsuńTeż słyszałam miliony 'miłych' słów, że mamy czas, żebyśmy się wyszaleli, skończyli studia, znaleźli super pracę.. mieli stabilny start.
A my wbrew wszystkiemu zaszliśmy w tę ciążę i się cieszę!
Dziś przez przypadek natrafiłam na Twojego bloga:) i chyba zostanę tu na dłużej, bo podoba mi się to o czym piszesz:)
OdpowiedzUsuńCo do tego wpisu. Podpisuję się pod nim.
Jestem mamą 2 dzieci, mam 24 lata i kończę studia a no i mam męża:))
Córkę urodziłam miesiąc po maturze, mając lat 19. Tak, wpadka. Olaboga i to po 3 miesiącach związku! Był ślub, w 3 mies ciąży, ślub kościelny a co w końcu kochamy się i jesteśmy osobami wierzącymi. Dzięki wsparciu chłopaka (teraz męża) i rodziców dałam radę. Na szczęście wyszłam za mąż za zaradnego faceta który zaraz po maturze zaczął pracę.Oboje studiowaliśmy, pracowaliśmy i zajmowaliśmy się dzieckiem. Słyszałam wiele słów "że będzie ciężko", "że nie damy rady", "że za młodzi", "po co slub","rozstaną się" itp a dziś prawie 6 lat po ślubie, 5 letnia córka i roczny synek ( planowany od A do Z), prawie skończona magisterka, własne ( co tam że kredy na 20 lat) mieszkanie i miłość naszej 4! Pewnie wiele osób w nas nie wierzyło a dziś pewnie dalej nie wierzą że się udało:)
się rozpisałam, ale musiałam. ;)
zapraszam do nas. . .
Ja zaszłam w ciążę miałam 25 lat...byliśmy z moim partnerem w związku pół roku i zaczęliśmy się wtedy starać o dziecko...myśleliśmy, że dłużej nam zejdzie...po pół roku pojawiły się dwie kreseczki...akurat byłam bezrobotna...ale co tam jakoś daliśmy radę dokończyłam podyplomówkę i za chwilę rodziłam...ale problem w tym, że na bank to wpadka bo ślubu nie mamy...ale co bys nie robiła i tak każdy wymyśli sobie na to swoją teorię
OdpowiedzUsuńHmmm... wyszłam za mąż w wieku 18 lat, mąż 7 lat starszy, urodziłam dziecko mając 20,5 roku. Teraz mam 24 lata, jestem mamą 3,5 letniego wspaniałego syna, w październiku przyjdzie na świat nasz drugi synek, mieszkamy w swoim domu z ogrodem, mam magistra w kieszeni. Jestem szczęśliwa! Jeśli kogoś to boli to on ma problem, nie ja :) choc koleżanki pukały się w czoło trzy razy: przy wiadomości o ślubie I po razie przy każdej ciąży.
OdpowiedzUsuńChciałam zapytać czy przed ciążą pracowałaś gdzieś zawodowo?
OdpowiedzUsuń