Są takie dni, są takie miesiące kiedy można przyznać jedno. Wisi nad nami fatum. Psuje się samochód, kończą się pieniądze, tracimy pracę, zaczynamy się kłócić. Trzeba przez to przejść. To oczywiste.
Ale życie niestety często nie poprzestaje na tych kilku niespodziankach. Ni stąd, ni zowąd przychodzi i zabiera Ci to, co jest dla Ciebie najważniejsze. Zdrowie. Rzadko o nim myślimy. Skupiamy się na braku pieniędzy, myśląc, że gorzej już być nie może. Nikt nie przypuszcza, a właściwie nie chce przypuszczać, że jakaś choroba, jakieś dolegliwości mogą dotknąć właśnie Go, bądź kogoś bliskiego. I to zrozumiałe. Nie znam ludzi, którzy rozmyślają nad tym, że lada dzień mogą zachorować, że lada dzień coś się może stać. Dlatego to tak mocno zaskakuje. Zabiera Ci grunt pod nogami, utrudnia Ci oddychanie. Leżącego się nie kopie, więc dlaczego kiedy już leżę, kopiesz mnie coraz mocniej? Miałam sen. Cholernie przykry sen. Telefon kuzynki z płaczem. "Zabrali ją do szpitala. Jest źle". Budzę się rano. Myślę. Zadzwonię, spytam się czy wszystko z Nią w porządku. W sumie, dlaczego miałoby nie być? Nie choruje, po prostu czasem jest słaba, czasem coś się dzieje. Ale nie jest to takie częste, żeby teraz brać ten sen do siebie. Nie dzwonię. Bo po jaką cholerę, skoro za godzinę wieści same do Ciebie dojdą. I czytam i czytam i nie chcę wierzyć. I nie widzę już liter i tak zajebiście mocno popadam w ten cholerny płacz. Nic się nie stało, dostała leki, śpi. To nic poważnego. I wyobrażam sobie jak to musiało wyglądać. Oni nad Nią myślący o najgorszym, jej usta ledwo dukające jakieś słowa, że już nie da rady. On dzwoniący po raz drugi po jebaną karetkę, która nie raczyła jeszcze przyjechać. I ja. W innym mieście. Wyobrażająca sobie to wszystko. I nie mogę zadzwonić, żeby jej nie denerwować, bo przecież jestem w ciąży i zajebiście zasmuci ją fakt, że się tym wszystkim przejmuję. I niby nic takiego, niby wszystko będzie dobrze. Tylko, że człowiek w tym momencie ma przed oczami najgorsze. Nie mogłabym Jej stracić. Nigdy. Kurwa. Tak bardzo ją kocham...
2/02/2014
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
:(
OdpowiedzUsuńTez mialam taka osobe. Ale odeszla. I teraz kiedy mam syna, kiedy bylam w ciazy tak cholernie mi jej brakuje. Wiele bym oddala zeby choc raz zobaczyc jak tuli moje dziecko, jak smieje sie do niego. Tak wiele bym dala zeby moj syn mogl poczuc jej cieplo. To, ktore ja czulam kazdego dnia przez 21 lat
OdpowiedzUsuńSkąd ja to znam Mamala?! Pewnie z doświadczenia...leżącego się nie kopie...prawda, ale życie i tak ma swoje prawa, niestety:( tak mi przykro!
OdpowiedzUsuń