Do U love me?
Po raz kolejny leżysz obok. Widzę tylko Twoje plecy, a w powietrzu unosi się zapach ignorancji. Wszystko we mnie krzyczy, a usta co chwila otwierają się, by wykrzyczeć wszystko to co mnie boli. Zamykają się jednak jeszcze szybciej nie mówiąc ani słowa. Nie wiem co ze sobą zrobić. Obgryzam resztki paznokci, jakby miało to koić ból mojej duszy. Duszy, która cierpi i płacze. Tak bardzo brakuje mi dotyku Twojej skóry, Twoich dłoni w moich włosach, Twoich palców na moim policzku. Tak bardzo brak mi ostatnio miłości i poczucia, że jestem Ci potrzebna. Jesteś zaledwie 10 centymetrów ode mnie, a mam wrażenie, że nie ma Cię wcale. Jest tylko przepaść, której żadne z Nas nie umie przeskoczyć. Przede mną telewizor. Romantyczna komedia i sceny, które mam wrażenie, że kiedyś były dla Nas piękną codziennością. Dziś zdają się być fikcją, która dzieje się tylko w szklanym, kolorowym, migającym pudle. To takie nierealne.
Czy bylibyśmy jeszcze do tego zdolni? Czy bylibyśmy zdolni do tego, by jak kiedyś całować się w deszczu? Czy jesteś zdolny, by znów w ulewie wziąć mnie na barana i biec przed siebie krzycząc jak bardzo kochasz?
Czy jesteś zdolny, by znów zedrzeć ze mnie bluzkę oprzeć o ścianę i kochać się aż do utraty tchu? Czy jesteś zdolny jak kiedyś iść ze mną nocą środkiem ulicy i krzyczeć, że jesteś szczęśliwy? Czy moglibyśmy jeszcze popłakać się ze szczęścia, tuląc się tak mocno, że moglibyśmy połamać sobie wszystkie kości?
Czy jesteś zdolny kochać mnie jak kiedyś i traktować jak swoją księżniczkę? Myślisz, że umielibyśmy znów siedzieć w hotelowym pokoju z widokiem na Pałac Kultury i rozmawiać ze sobą, orientując się nagle, że jest już jasno i że przegadaliśmy całą noc? Jeszcze kilka dni temu łudziłam się, że tak. Że umielibyśmy to wszystko, bylibyśmy zdolni znów tak kochać. Dziś wątpię. Co się z nami stało? Nie opowiadasz mi już z ekscytacją jak spędziłeś dziś dzień, a ja przestałam cieszyć się tym, że widzę Cię po całym ciężkim dniu.
Cierpię. Cholera, tak bardzo cierpię, że nie mogę złapać oddechu. Czuję pustkę. Nie chce mi się w nocy wstawać do naszego dziecka, bo jestem zmęczona. Tak bardzo nie chce mi się czegoś "musieć" . Tak bardzo potrzebuję dnia, w którym nic nie muszę. Co jest ze mną do cholery? Czemu tak bardzo mi się nie chce, czemu mam dość? Czemu mam wrażenie, że nikt, kompletnie nikt nie liczy się z tym czego ja potrzebuję. I czemu znów śpisz o tej godzinie zamiast mnie przytulić i powiedzieć coś miłego, coś po czym poczułabym motylki w brzuchu jak kilka lat temu. Czemu piszę to i ryczę i mam myśli najgorsze z możliwych. Łzy lecą mi ciurkiem. Tak bardzo w tym wszystkim jestem dziś samotna. Tak bardzo nikt mnie nie rozumie. Nie lubię tej wersji siebie. Nienawidzę. Ta wersja depcze moją psychikę i skacze jak po nic nie wartym śmieciu. Rujnuje doszczętnie siły i energię, na które tak ciężko pracowałam. Doskonale znam ten stan. Przeżywałam to już nie raz. Nie chcę tego czuć. Nie chcę znów popaść w ten stan, w którym rolety w oknach spuszczone są 24 na dobę, a moja twarz zdaje się być niezdolna do min innych niż tych, które sugerują, że moja dusza umiera. Wiem, że czasem musi popadać, żeby znów wyszło słońce. Wiem też, że każdy upadek nam coś uświadamia i po każdym musimy się podnieść. Zwłaszcza kiedy mamy dla kogo.... Tylko mi się tak bardzo nie chce.
Tekst pisany około miesiąca temu. Dokładnie wtedy kiedy powstał tekst : CZASAMI MAM OCHOTĘ UCIEC... Całe szczęście wraz z odzyskaniem sił, humoru i energii odżyła również miłość. I będzie żyła zawsze.
<3
OdpowiedzUsuń*_* bardzo osobiste, wzruszające i jakże prawdziwe...
OdpowiedzUsuńNie sztuką jest kochać gdy jest pięknie, ale przetrwać przeciwności i trwać :) I tego Wam życzę :)
jakbym czytała o sobie :)
OdpowiedzUsuńSzczere, prawdziwe :) Piękne!
OdpowiedzUsuńWiesz co mam ochote przeczytac to mojemu facetowi czuje to samo co do slowa i zdanie kazdej kropki . Nie wiem czy kazda.przechodzi ten kryzys mam coreczke w wieku Poli moze to taki etap ktory trzeba przejsc moze wyjdzie wkoncu to slonce
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Dajesz mi nadzieje że moze i moje malzenstwo przetrwa:*
OdpowiedzUsuńMusi! Powodzenia :)
UsuńPrzetrwa...prawdziwa miłość przetrwa najgorsze chwile...kryzysów to ja miewam chyba więcej niż włosów na głowie:P ale jeszcze się nie zabiliśmy z moim M.:) powodzenia
UsuńPiekne i niestety prawdziwe...ale chyba cale zyce to taka kolejka gorska...nie tylko w zwiazkach..raz z gorki raz pod gorke...trzeba tylko dobrze zapiac pasy by nie wypasc...i czasem przyda sie dodakowy silnik w razie gdybysmy niechcacy przystaneli.. Wiecznej milosci zycze!!!
OdpowiedzUsuńPodoba mi się porównanie do kolejki górskiej :) gdyby nie pojawiająca się adrenalina...ludzie by się chyba trochę znudzili...
Usuńojoj, prawda sama prawda!!!! śledzę Twojego bloga od bardzo dawna, dzieli nas mnóstwo, ale łaczy teraz to że zaznałaś takich emocji... Ja-Męzatka od ponad pieciu lat, razem od 8 lat,mamuśka dwóch ćóreczek- 5 i 2 latka.. także tysiąc kryzysów za nami, miliony przed nami, ileż emocji, ileż ciężkich chwil, ileż zwątpień... niezliczona ilość... Dzisiaj na wozie, wczoraj pod wozem... Nieprzespane noce, choroby dzieciaków, szpitale dają sie mocno we znami..oja bardzo mocno, stres i strach o życie dzieci- najwiekszy- nieporównywalny z żadnym innym. Przetrwaliśmy, trwamy, dbamy o małe, wychowujemy na szczesliwych ludzi. To nas zcala. A to że brak kompletnie czasu na romantyczne uniesienia, na przytulanie w deszczu, na samotne wędrówki po górach, na upojne noce na końcu świata.. co z tego, ważne że one wogóle były, teraz jesteśmy rodziną, to już nie tylko my ale teraz MY!!! Kocham Was mamusiu i tatusiu.. wspólny wypad nad jezioro, wspólne dbanie o ogród, rysowanie, czytanie bajek, wspólne poranki gdy cała czwórka budzi sie w jednym łózku..., wspólne gotowanie.... A my z męzem? czy jesteśmy parą? czy tylko rodzicami? to tylko od nas zależy... Jezeli jest możliwość, jezeli znajdzie sie taka chwila że możemy być tylko my, korzystamy z niej, rzadko bo rzadko, ale sie staramy... i o to właśnie chyba chodzi. powodzenia Mamala, kochaj.... to wystarczy. zapraszam na mojego bloga- nieparentingowego ale poniekąd troszke taki on właśnie jest, dzieci są moja inspiracją we wszystkim co robie ColonialHarbour.blogspot.com
OdpowiedzUsuńprawdziwa miłość przetrwa pod warunkiem, że obie strony będą chciały o nią walczyć.. takie to życie pogmatwane czasami...
OdpowiedzUsuńJakbym czytała o sobie, tylko że u mnie...u nas nic sie nie zmienia, a lata lecą, czas ucieka, młodość i zapał również. Pozostała tylko rezygnacja i tak już będzie pewnie zawsze...niestety. :( Ps. pozdrawiam i uwielbiam Twojego bloga! :) :*
OdpowiedzUsuńPodziwiam za szczerość. Mi by było trudno pisać o tym co mnie boli. Bo jeśli najbliższa osoba nie rozumie to niby dlaczego ktoś obcy ma zrozumieć? Wolę dusić to w sobie. Czasem jest naprawdę trudno, ale wtedy uciekam w szycie, czytanie, cokolwiek...lub patrzę na dzieci, zaciskam zęby i myślę, że mam dla kogo żyć.
OdpowiedzUsuńZnam takie dni. Sami miewamy podobne ale miłość przetrwa wszystko.
OdpowiedzUsuńStrasznie prawdziwe to wszystko i takie pasujące do mojego życia.. zwłaszcza jeśli chodzi o ta przepaść między mną a mężem. Z każdym kolejnym czytanym słowem łzy płynęły coraz bardziej i płyną nadal.. tylko że ja nie wierze że u nas zaświeci słońce. Moje małżeństwo raczej nie przetrwa mimo że trwa niecałe 2 lata.. Ale Wam życzę jak najlepiej.
OdpowiedzUsuńTeż tak czasem mam. Na szczęście coraz rzadziej :)
OdpowiedzUsuńCzasem przychodzą ciężkie chwile, ale cieszcie się sobą ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie i pozdrawiam ;)
Alicja, pisz, pisz Kobieto jak najwięcej - masz lekkość pisania, którą uwielbiam :-)
OdpowiedzUsuń