Na pewno żadna kobieta w ciąży nie chciałaby się dowiedzieć o tym, że urodzi chore dziecko. Może nawet nieuleczalnie. Pisząc ten tekst mam raczej na myśli nie lekką niepełnosprawność, a dziecko, które nigdy nie wyjdzie z łóżka, będzie cierpiało i nigdy nie zazna życia nawet w minimalnym stopniu. Na pewno są kobiety, które zaczęłyby rozważać aborcję. I tu pojawia się oburzenie. Jak to? Usunąć dziecko, bo jest chore? Tak. Otóż to. Nikt nie ma prawa decydować o tym jak będzie wyglądać nasze życie oraz o tym czy chore dziecko urodzimy.
Dlaczego państwo miałoby decydować o losie rodziców, którzy to dziecko musieliby wychować, być z nim zapewne 24 na dobę, zapewnić mu lekarzy, leki, rehabilitację, co wszystko razem wzięte zazwyczaj nie jest na kieszeń szarego człowieka. Koszty leczenia wynoszą czasem nawet kilkadziesiąt tysięcy miesięcznie. Ludzie muszą chodzić od fundacji do fundacji błagając o pomoc. Rezygnują z pracy nie mająć grosza dla siebie, bo przecież ktoś z tym dzieckiem musi wciąż być! Chcecie nam nakazać rodzenie chorych dziecka, mając w dupie to co będzie z nimi później. Chcecie dla czystości własnego sumienia zakazać zabijania, ale cierpienie drugiego człowieka w dalszej fazie jest już okej? Pozwolę sobie zacytować pewne zdania, które padły w sejmie i doskonale odzwierciedlają moje zdanie:
Armand Ryfiński z Ruchu Palikota ripostował emocjonalnie: - Co za zwierzęce pobudki każą wnioskodawcom skazywać kobiety na ocean cierpień!
Marszałkini Wanda Nowicka pytała: - Dlaczego, jeśli wnioskodawcy tak troszczą się o los dzieci upośledzonych, nie złożyli wpierw projektu ustawy, który poprawiłby los takich dzieci, które już się urodziły?
I tutaj moim zdaniem Wanda Nowicka podsumowała to wszystko idealnie.
Teraz jeśli chodzi o mnie. Jestem w 4 miesiącu ciąży. Nie jestem w stanie powiedzieć co bym zrobiła na miejscu takich kobiet. Może i nie podjęłabym się aborcji, ale nie winię innych kobiet, które taką decyzję by podjęły. Osobistą tragedią dla nich jest sama wieść na temat chorego dziecka. Warto zastanowić się też nad tym, że w przypadku dziecka, które do końca życia będzie wymagało czyjejś opieki, to musimy mieć świadomość tego, że nas kiedyś zabraknie i dorosłym już dzieckiem nie będziemy mogli się zaopiekować. I nie wiadomo czy znajdzie się dla tej dorosłej już osoby odpowiednia opieka i ktoś z dobrym sercem.
Zdaję sobie sprawę, że mogę zostać zaraz obrzucona wyzwiskami jak mogę mieć takie podejście. Ale ja wiem, że kocham swoje dziecko nad życie i podejmując decyzję w przypadku wieści, że jest chore o jego usunięciu nie zrobiłabym tego dla swojej wygody. Zrobiłabym to dla dziecka. By nie musiało cierpieć. By nie było skazane na leżankę do końca życia. By nie było skazane na bycie rośliną. Bo ja mogę już zawsze się opiekować, poświęcić swoje życie itp. Ale cierpienia dziecka nie chciałabym nigdy.
Moim zdaniem to, co chcą zrobić jest straszne. Już teraz ta ustawa jest praktycznie nieegzekwowalna (mam w rodzinie przypadek ciąży, gdzie wiadomo o wadzie płodu na tyle dużej, że dziecko po urodzeniu i odłączeniu od organizmu matki po prostu umrze - lekarze odwlekali decyzje o aborcji, nikt nie chciał się przyznać do błędu w diagnozie i w końcu było już za późno... dziewczyna musi donosić ciążę i urodzić dziecko, które zaraz po porodzie umrze) nie wiem co będzie jeśli ją zaostrzą. Ludzie tak się burzą że zabijanie dzieci, że eugenika a o psychicznych torturach kobiet(trwających miesiące), które muszą rodzić te dzieci nikt nie mówi. Dla mnie to sprawa bardzo emocjonalna bo widzę przez co teraz przechodzą moi bliscy i naprawdę nie chciałabym żeby jakakolwiek kobieta musiała czegoś takiego doświadczyć ;/
OdpowiedzUsuńPowiem Ci ze to dziecko niewazne jaką wade posiada, bedzie żyło, w 99 procentach przeżyje, jestem tego pewna.
UsuńSłuchaj ja nie wiem jak Ty, ale wydaje mi się że mniej bolało by mnie to,że dziecko umarło samo zaraz po porodzie i mimo to mogłabym je zobaczyć pożegnać, dotknąć, a niżeli żyć z myślą że ZABIŁAM JE BO NIE CHCIAŁAM PATRZEĆ JAK UMIERA... W tym i w tym przypadku wiadomo,że dziecko nie przeżyje, jednak w przypadku aborcji mam pewność że ja zrobiłam jako matka wszystko że je urodziłam, wydałam na świat, gdzie zmarło, ale na pewno nie miałabym jego krwi na własnych barkach. To ciężka decyzja i na pewno straszne, ale ja pewnie żyłabym całą ciążę nadzieją że jednak Bóg pozwoli i moje dziecko będzie zdrowe i nie umrze. Nigdy, nie podjęłabym się decyzji o jego śmierci. Oczywiście to tylko moje zdanie.
UsuńCiężki temat. Mogę mówić za siebie. Nigdy nie dokonałabym aborcji. A kim jestem, żeby decydować czy oceniać życie i sumienie innych ludzi?
OdpowiedzUsuńmam troje dzieci, ale nie wiem jaką decyzję bym podjęła, nie wiem, nie chcę wiedzieć, nie musiałam dokonywać wyborów
OdpowiedzUsuńzastanawiałam się właśnie nad tym co ty, czy nie jest egoizmem za wszelką cenę urodzenie nieuleczalnie chorego dziecka, które będzie żyło dłużej od rodziców i wierciło moją głowę pytanie: co z tym dzieckiem po ich śmierci? kto o nie ma dbać,kochać? to już nie będzie dziecko tylko dorosła kobieta/dorosły mężczyzna
Powiem za siebie. Ja bym kochała i chciała nawet jakby chore było.
OdpowiedzUsuńAle mówię to ja, matka która swoje pierwsze dzieciątko straciła, i litry łez wylała powtarzając powyższe zdanie jak mantrę...
Będąc w pierwszych miesiącach ciąży wiele o tym rozmyślałam.. Co bym zrobiła w takiej sytuacji? I naprawdę nie wiem (i nie chcę wiedzieć), jaka byłaby moja decyzja. Wiem, że urodzenie nieuleczalnie chorego dziecka byłoby ogromnym cierpieniem i dla mnie i dla niego. Kochałabym na pewno. Ale co się dzieje z takimi dziećmi gdy dorastają, tracą rodziców i zostają praktycznie same? Nie założą rodziny, nie mają żadnej opieki... Dlaczego państwo nie jest w stanie zapewnić im godnego życia???
OdpowiedzUsuńJa przeciw aborcji jestem całą sobą, ale w tych jedynych przypadkach powinno zostać jak jest, że to kobieta ma prawo zdecydować. Nikt za tą kobietę życia nie przeżyje i tym dzieckiem się nie zaopiekuje, więc niech nikt jej nie odbiera prawa decyzji co w tym przypadku zrobić. Bo z dwojga złego chyba lepiej nieuleczalnie chory płód na wczesnym etapie usunąć, niż urodzić i porzucić na pastwę losu, bo kto się tym biednym dzieciątkiem później zaopiekuje.. Ja sama się kiedyś nad tym zastanawiałam, wiem że nie umiałabym zabić swojego dziecka a zarazem mam nadzieję że nigdy nie przyjdzie mi się z tą decyzją zmierzyć. Jednak jestem w stanie zrozumieć kobiety, które w tym przypadku decydują się przerwać ciążę.
OdpowiedzUsuńJa powiem z własnego doświadczenie że nigdy przenigdy nie usunęłabym i nie usunę swojego dziecka. A tak się właśnie składa że URODZIŁAM DZIECKO CHORE NA MUKOWISCYDOZĘ czyli chorobę na tą chwilę nie uleczalną i co Maluch ma 1,5 roku biega skacze wymyśla cuda i sam takim cudem jest i powiem więcej mimo że to choroba genetyczna i może być tak że kolejne dziecko tez może przyjść na świat z tą chorobą to i tak Maluszek będzie miał z 1 czy 2 rodzeństwa bo tego ani sobie ani jemu nie odbiorę i wszystek czy zdrowe czy chore będę kochać całym sercem! Cho wiem że w przypadku kolejnej ciąży mogę zdecydować się na badanie prenatalne i ewentualnie usunąć chore dziecko ale jak na wstępie nigdy tego nie zrobię bo przy kolejnej ciąży nie zamierzam nawet robić takich badać a poczekać na to co ześle Bóg! choć akurat lekarka od mukowiscydozy mojego Maluszka sugerowała usunięcie jak by taka sytuacja się potwierdziła (głupia jędza!)
OdpowiedzUsuńJa sama mam zdrowe dziecko
OdpowiedzUsuńale gdy przyszlo by mi zadecydowac
to zalezalo by od sytuacji od choroby maluszka
jesli mialo by lezec 24h na dobę nie ruszać się nie mówić
i nie być w stanie samodzielnie życ
wolała bym oszczedzić cierpienia
Maluszkowi jak i sobie - rodzinie .
U mnie w mieście był przypadek gdzie dwóch lekarzy w 11 tc wykryli u dziecka nieuleczalną wrodzoną wadę, prawdopodobieństwo urodzenia chorego dziecka było na tyle ogromne, że matka rozważała zakończenie ciąży - co również doradzali jej lekarze. Babcia dziecka ostro opanowała nad decyzją córki. Dziecko urodziło całe i ZDROWE.
OdpowiedzUsuńOwszem rodzimy chore dzieci, unikamy aborcji twierdząc że to istnienie godne życia, ale jak to życie potem wyglada? państwo da 500 zł pielęgnacyjnego i masz mamo swoją decyzję a tutaj potrzeba rehabilitacji, leków, lekarzy, pielegniarzy, państwo niestety jest nie pro rodzinne , nie pomaga, wygłasza tezy, poucza, nie wolno, zakazy, nakazy...wybór zostawia matce, rodzicom i weź bądź tu madrym...
OdpowiedzUsuńNikt z nas Bogiem nie jest, jeżeli byłyście ochrzczone, brałyście śluby kościelne, to prawdopodonie jesteście katoliczkami...A jak wiecie każde ziemskie cierpienie matki, ojca, a zwłaszcza dzieci ma jakąś "rolę", głębszy sens. Jeśli takie się urodziłotzn.chore! Sparaliżowane,mające nie przeżyć dłużej niż dzień,tydzień, to tak miało być! I niestety nie nam decydować o tym czy mają się te dzieci narodzić czy nie, nie chcę żeby mnie ktoś zaraz źle zrozumiał i dodam że nie osądzam cudzych decyzji bo każdy ma WOLNĄ WOLĘ i decyduje o sobie sam. Jednak ja uważam że Bóg się nie myli i zawsze ma we wszystkim cel. Choćby nas to przerażało,gorszyło,wydawało się strasznym okrucieństwem itd, to przypominam skromnie że swojego Syna Bóg posłał świadomie na śmierć, umarło Boże dziecko za nas wszystkich na krzyżu...Może i do nie wielu to przemawia chodź powinno do ludzi wierzących.To bardzo trudne i przykre gdy dowiaduje się człowiek o tym że jego dziecko może być tylko rośliną, wymagającą stałej opieki, stałego dochodu i stałych wyrzeczeń ze strony bliskich...A co jeżeli urodzisz zdrowe dziecko a po kilku latach albo miesiącach dozna ciężkiego urazu lub choroby które przykują je do łóżka już na resztę jego życia? Będziesz za eutanazją bo nie dasz rady patrzeć jak cierpi?Myślę że każdy msa tak silną wolę przeżycia że wolał by byc bez rąk,nóg, sparaliżowany niżeli martwy. Nikt nie mówił i nie obiecywał że życie to tylko szczęśliwe rodzicielstwo i pasmo powodzeń. Różnie w życiu się układa jednak co jak co nie potrafiłabym unicestwić życia jakie zostało we mnie zapoczątkowane, a znam wiele mam dzieci właśnie takich i uwierzcie mi nie jedna powie że warto, bo dla innych nie widzialne znaki wdzięczności i miłości dla nich są olbrzymie ze strony ich "dzieci roślinek", wiele powie że nie żałuje decyzji o tym że jej dziecko tu jest, a wszystkie jednogłośnie zawsze mówią że mimo że jest ciężko albo beznadziejnie ciężko to jednak do przodu, a dni w które zdarzają się piękne i dobre doceniają dwa razy tak jak my :) PS:JEST TO TYLKO I WYŁĄCZNIE MOJA OPINIAJEDNAK JESTEM ŚWIADOMIE PRZECIW ABORCJOM W TAKICH PRZYPADKACH-PODKREŚLAJĄC ŻE TAKA DECYZJA POWINNA WYJŚĆ OD MATKI A NIE BYĆ NAKAZYWANA LUB ZAKAZYWANA PRAWEM.
OdpowiedzUsuńA jakie będzie życie tego dziecka, kiedy zabraknie rodziców? Ośrodek, gdzie będzie traktowane gorzej niż kwiaty na korytarzu? Takie są realia w Polsce. Może to ryzykowne, ale śmiem twierdzić, że rodzice rodzący dzieci,które będą całe życie roślinkami, myślą tylko o sobie. O tym, że przecież Marzyli o dziecku, to spełnienie ich pragnień. A ktoś myśli o czym marzą te dzieci? Czy aby napewno o życiu pełnym bólu i niemożności wykrzyczenia jak bardzo cierpią?
OdpowiedzUsuńA mnie się wydaje, że osoby które wiedzą o chorobie i świadomie rodzą nieuleczalnie chore dzieci, dla których nie ma ratunku tylko przedłużają ich cierpienie co jest dla mnie czystym egoizmem. Nie chcą mieć na sumieniu zabicia dziecka. Oczywiście mam na myśli najgorsze choroby, dzieci które nigdy nie będą mieć kontaktu ze światem i całe swe życie spędzą w szpitalu pod respiratorem.
OdpowiedzUsuńZaraz mi ktoś powie, że pewnie zabiłabym swoje dziecko gdyby doznało w wypadku uszkodzenia mózgu czy innego poważnego kalectwa - serce by mi pękło. I mam nadzieję, że nigdy nie będę musiała dokonywać takich wyborów. W ciąży już miałam dość sytuacji, wyszło duże ryzyko nieuleczalnej choroby u córki, potem wady serca. Jednak wszystko skończyło się dobrze i córka jest zdrowa.